ARTYKUŁ Jak (z powodzeniem) kupować zabawki na Święta?

Przed Świętami Bożego Narodzenia pustawe zazwyczaj sklepy z zabawkami pękają w szwach. Producenci i sprzedawcy zacierają ręce. Bloki reklamowe wypełniają się filmikami promującymi tę czy tamtą lalkę, zdalnie sterowany samochód albo grę planszową. Jak kupować zabawki tak, żeby zarówno obdarowujący jak i obdarowywani byli zadowoleni?

1. Nie idź do Smyka, bo przepłacisz.
Kilka dni temu postanowiłam dosyć spontanicznie przeprowadzić małe rozeznanie wśród sklepów z zabawkami. Odwiedziłam więc duży sklep marki własnej, położonego w bliskiej okolicy Smyka oraz lokalny bazarowy sklepik. Ceny zabawek z tym pierwszym i ostatnim były do siebie bardzo zbliżone, natomiast Smyk zupełnie mnie zaskoczył! Co prawda spodziewałam się, że ze względu na swoją rozpoznawalność  będzie oferował zabawki nieco drożej, ale ceny które w nim zastałam po prostu zwaliły mnie z nóg:
– konik Schleich, za którego w sklepie marki własnej trzeba zapłacić 18zł, w Smyku kosztuje 27zł;
– plastikowy szkielet dinozaura do odkopywania, 30zł w zwykłym sklepie, 50zł w Smyku;
– niemarkowy kucyk w stylu My Little Pony, to koszt co najwyżej 7zł (to akurat cena z pamięci, bowiem takich podróbek jest wiele), a w Smyku 14zł.
Generalnie za każdą zabawkę Smyk woła sobie od 5 do 20zł więcej. Z jakiej racji?

2. Wybierz lokalny sklepik, nawet jeśli nie ma w nim zabawek, których szukasz.
Nie żartuję. Lokalni sprzedawcy to ludzie, którzy ciężko pracują i nie dają się wielkim korporacjom. Dlatego należy ich wspierać. Zajrzyj do najbliższego sklepiku z zabawkami, poszukaj tych produktów, na których ci zależy, a jeśli ich nie znajdziesz – zapytaj sprzedawcę czy nie może ich dla ciebie sprowadzić. W większości przypadków okazuje się, że to żaden problem, a cena i tak będzie niższa niż już Ty wiesz gdzie.

3. Spróbuj kupić przez internet.
Nie tylko na aukcjach typu Allegro, ale również w sklepach internetowych znajdziesz bardzo popularne zabawki w niskich cenach. Większość z nich oferuje darmową wysyłkę od 100 czy 150zł, więc jeśli planujesz tyle wydać, możesz się zastanowić nad zrobieniem zakupów w jednym sklepie.

4. Upewnij się co do przesyłki albo spróbuj dokonać osobistego odbioru.
Część sklepów internetowych ostrzega, że przedświąteczne paczki mogą ginąć, a okres oczekiwania może się wydłużyć ze względu na dużą liczbę zamówień. Trzeba to niestety wziąć pod uwagę i albo powierzyć przesyłkę firmie kurierskiej, do której mamy zaufanie, albo pokusić się o odbiór osobisty (przynajmniej mamy pewność, że zabawki będą na nas czekały).

5. Nie kupuj zabawek interaktywnych.
Piesek na baterie „zupełnie jak żywy”, gadający samochód, księżniczka jednorożców, której róg świeci się, kiedy ją głaszczesz, a może jego osobowość Furby? Żadne inne zabawki nie zaczynają się nudzić dzieciom tak szybko jak zabawki interaktywne. Umieją wypowiadać kilka zdań na krzyż, poruszają się jakby miały paraliż, a ich konwersacja z właścicielem nigdy nie jest tak żywiołowa jak sugerowałyby to reklamy. Nie nadają się na pluszaki, bo są za twarde, do zabaw związanych z odgrywaniem scenek również, bo są zazwyczaj za duże. Do tego kosztują krocie, więc strach je wynieść z domu. Oczywiście na rynku można znaleźć wyjątki od tych reguł, niemniej warto się mieć na baczności. Większość zabawek interaktywnych to figurki z umiejętnie wywindowaną ceną i zaledwie garstką elektroniki w środku.

6. Nie kupuj gier (bez prądu) chyba, że naprawdę ktoś w nie gra.
Gry planszowe i inne gry bez prądu wydają się być dobrą alternatywą dla popularnych gier na komputery i konsole. Owszem, zawsze to szansa na „oderwanie dziecka od ekranu”, ale lepiej się na grę analogową zdecydować wtedy, kiedy ma się pewność, że rzeczywiście ktoś będzie w tę grę grał. Jeśli dobrze wiesz, że nikogo to nie kręci (albo w domu nie ma zazwyczaj wystarczającej liczby osób, żeby zasiąść do wspólnej zabawy), rozejrzyj się za innym prezentem.

7. Zapoznaj się z recenzjami.
Na przykład z moimi (szczyt wszystkiego, żeby robić reklamę swojego bloga na swoim blogu!). Generalnie szukaj recenzji i to raczej nie tych, które okazują się być artykułami sponsorowanymi, sprytnie skonstruowanymi reklamówkami sklepów albo najzwyklejszymi opisami producentów. Często pomocne okazują się być zdjęcia i filmiki wrzucane do internetu przez dzieci, które chcą się pochwalić swoją kolekcją zabawek. Na takich materiałach dobrze widać wszelkie niedoróbki, które producenci skrzętnie ukrywają za kolorowymi opakowaniami i na perfekcyjne wyglądających materiałach promocyjnych.

8. Rozważ zakup klocków LEGO.
Być może zabrzmi to jak reklama, ale jeśli nie wiesz, co kupić dziecku, to kup mu klocki LEGO. To jedna z najbardziej sensownych, ponadczasowych, rozwijających i trwałych zabawek jakie istnieją. Ba! Jeśli nie wiesz, co kupić dorosłemu to zamiast zestawu kosmetyków albo skarpetek… kup mu klocki LEGO.

9. Rozważ zakup bogato ilustrowanej książki.
Niby i w internecie, i w telewizji, i wszędzie dookoła siebie mamy obraz na obrazku, ale dobrze ilustrowana książka (atlas zwierząt, encyklopedia rycerzy czy inne cóś) po pierwsze zawiera obrazy piękne, dodatnio wpływające na rozwój poczucia estetyki, po drugie kompetentnie je opisuje i po trzecie układa w pewną całość. Książki takie nie nudzą się latami i nawet jeśli dziecko skrzywi się, zdzierając papier prezentowy z jednej z nich to i tak potem nie będzie się chciało z nią rozstać. Gwarantuję.

10. Nie kupuj zabawek, które wpadły ci w oko.
Stoisz już przy kasie i zauważasz intrygującą pastę do robienia balonów za jedyne 9,99zł i dorzucasz ją do koszyka. Albo przechodząc obok półki z grami widzisz nagle układankę logiczną i uznajesz, że zrobi z dzieciaka geniusza, chociaż wiadomo nie od dziś, że ten akurat dzieciak jest zainteresowany motoryzacją. A może dostrzegasz magiczny płyn do kąpieli, o którym zupełnie nic nie wiesz, ale jest pakowany w butelkę w kształcie księżniczki, więc w sumie spodoba się Hani. Przemyśl to, bo bardzo możliwe, że szkoda pieniędzy…

11. Zwracaj uwagę na oznaczenia wiekowe, ale miej swój rozum.
Bywa, że dziecko radzi sobie z czymś dobrze ponad swój wiek, na przykład jest wyjątkowo zdolne manualnie. Wtedy można mu kupić nawet tę niby trudniejszą wyplatankę. Bywa też odwrotnie, że dziecko jest w czymś słabsze niż rówieśnicy. Wtedy powinno się dostosować zabawkę do jego umiejętności, bo sprawa istotna – zabawka jest do zabawy, prezent dla przyjemności, a jeśli dziecko ma z czymś poważne kłopoty to potrzeba tu innego typu pomocy niż przymusowa kompensacja pod pozorem przyjemności. Pamiętaj, że ostrzeżenie, iż zabawka jest nieodpowiednia dla dzieci poniżej 3 roku życia ma je uchronić przed zakrztuszeniem się małymi elementami.

12. Upewnij się, że kupujesz oryginalną zabawkę.
Na rynku nie brakuje podróbek, udających markowe zabawki. Część z nich występuje pod własną nazwą i jest tylko trochę podobna do oryginałów, ale pozostałe to oszukistyczne twory. Żeby się nie naciąć, zapisz dokładną nazwę zabawki, którą chcesz kupić, ponieważ nawet grafiki na opakowaniach często są kradzione, jednak mało który oszust odważa się na zawłaszczenie sobie pełnej nazwy oryginału. I tak dla przykładu niemarkowe kucyki mające udawać My Little Pony potrafią się nazywać My Lovely Pony, Lovley Horse albo The Funny Horse. Chociaż… Różnie bywa.

Szybkie podsumowanie:
– Nie kupuj w Smyku, jest tam niewiarygodnie drogo.
– Wspieraj lokalne sklepiki z zabawkami, a jeśli nie ma w nich zabawek, które chcesz kupić, to prawdopodobnie możesz je tam zamówić w nadal niskiej cenie.
– Spróbuj kupić zabawki przez internet, ale upewnij się, że przesyłka zostanie dostarczona na czas i nie zaginie.
– Nie kupuj zabawek interaktywnych, bo są drogie i nudne.
– Nie kupuj gier bez prądu chyba, że wiesz, iż dzieci będą w nie faktycznie grać.
– Czytaj recenzje, a nie opisy producentów i zapewnienia sprzedawców o super zabawie.
– Jeśli nie wiesz co kupić to kup klocki LEGO…
– …albo pięknie ilustrowaną książkę.
– Nie kupuj zabawek pod wpływem impulsu.
– Przyglądaj się oznaczeniom wiekowym, ale traktuj je raczej jako sugestię.
– Nie lekceważ ostrzeżenia o ryzyku zadławieniem, bo to nie przelewki!
– Sprawdź czy aby na pewno kupujesz oryginalną zabawkę, strzeż się podróbek.

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Artykuły | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | 3 komentarze

PORÓWNANIE Paluszki Serowe Cheestrings Original vs Pik-Nik Kids

Jeśli szukasz skrótowego porównania, zapraszam na sam dół wpisu!

Sery! Sery! Sery!

Sery, o ile nie spożywamy ich w nadmiarze, są bardzo zdrowe. Mleko krowie zawiera około 125mg wapnia w 100g, a ser żółty aż 800mg! To ponad sześciokrotnie więcej. Także podsuwanie dzieciom sera dobrym pomysłem jest, bo rosną, rosną, a jak źle urosną, no to kłopot i nikt ich nie odrośnie, i nie urośnie na nowo. Aby dzieci ser jadły chętniej, producenci proponują nam wynalazek pod tytułem paluszki serowe albo ser do rwania. Co to takiego? Ano taki serek z mleka krowiego, który bardzo przypomina „zasadą działania” popularne na Podhalu korbacze. Kto je zna, ten wie o czym mówię, kto nie ten i tak się zorientuje w czym rzecz.

Moja porównanie dotyczy dwóch takich paluszków serowych. Reklamowanych swego czasu w telewizji serków Cheestrings Original (po polsku Serostruny) oraz niereklamowanych właściwie nigdzie serków Pik-Nik Kids. Chciałam do tego wpisu dołączyć trzeci produkt, mianowicie niejakie Cheese Snack od firmy Zott, ale zaglądałam do wielu sklepów spożywczych i w żadnym z nich ich nie znalazłam, a skoro tak to uznałam, że nie warto zajmować się czymś, co jest niedostępne (być może wycofane, chociaż na stronie producenta nadal widnieje).

Oba serki pakowane są w ten sam sposób. Z wierzchu plastikowa paczuszka, a wewnątrz paluszki powciskane pojedynczo w szczelne folijki. Natomiast jeśli chodzi o stronę wizualną to opakowania wyraźnie się między sobą różnią. Paczka Cheestrings jest większa, fioletowa i na jej froncie widnieje niejaki pan Strings (potwierdzone info ze strony producenta). Paczka Pik-Ników jest analogicznie mniejsza, zielona (już nie analogicznie) i widnieją na niej dwa stylizowane zwierzaki – żyrafa na deskorolce oraz małpka.

Sery Sery 1

Większa paczka Cheestringsów sugeruje, że jest ich więcej albo, że są większe, ale nic bardziej mylnego. Z informacji na tyle opakowania wynika, że obu serków jest wagowo tyle samo, a dokładnie są to cztery porcje po 21g. I w tym momencie warto przejść do kwestii cenowych. Jedno opakowanie Cheestringsów kosztuje bowiem około 7zł, podczas gdy opakowanie Pik-Ników około 5zł. Daje nam to po kolei kwotę 83,3zł za kilogram oraz 59,5zł za kilogram. Między opakowaniami różnica mała, ale gdy patrzymy na cenę za kilogram różnica wynosi aż 23,8zł (można spokojnie za to kupić zabawkę do recenzji).

Sery Sery 2

Wyższa cena nie zawsze jednak oznacza, że producent stara się nas złupić. Często wyższa cena to wyższa jakość i lepszy skład. Porównajmy je więc. Skład Cheestringsów wygląda następująco: Pasteryzowane mleko krowie (96%), sól, regulatory kwasowości (kwas cytrynowy, kwas mlekowy), podpuszczka, kultury bakterii mlekowych. Jest to skład jak najbardziej przyzwoity, do paluszków nie dosypano żadnej chemii, po prostu prawdziwy ser.

Sery Sery 3A

A jak wygląda skład Pik-Ników? Popatrzmy: Pasteryzowane mleko krowie, sól, regulator kwasowości (kwas cytrynowy), podpuszczka mikrobiologiczna. Okazuje się, że Pik-Niki są równie serowe, co ich konkurenci. Widzimy drobne różnice, ale w dalszym ciągu mamy i tu, i tu do czynienia z prawdziwym serem, a nie produktem seropodobnym.

Sery Sery 3B

Opakowanie Pik-Ników otwiera się łatwo, dzięki znajdującym się na górze i na gole ząbkom umożliwiającym rozerwanie plastiku. Opakowanie Cheestringsów takich udogodnień nie posiada i chyba lepiej przeciąć je nożyczkami niż z nim walczyć. Jak już wspomniałam wewnątrz obu paczek znajdują się pakowane osobno serki przy czym są one połączone w pary.

W przypadku Cheestringsów folijki ochronne są większe, ale wiemy już, że wewnątrz sera jest dokładnie tyle samo co u Pik-Ników. Jeśli chodzi o stronę wizualną to i tu, i tu folijki ładnie się prezentują. Wszystko wskazuje na to, że Cheestringsy posiadają bardziej bogatą paletę grafik (kupowałam je już wcześniej, więc mogę poświadczyć), Pik-Niki natomiast mogą się pochwalić dwoma powtarzającymi się obrazkami, którym jednak niczego nie brakuje.

Mimo wszystko taki sposób pakowania produktu, czyli opakowanie w opakowaniu to niewiarygodne marnotrawstwo materiału. Opakowanie w opakowaniu, mnożnik śmieci po prostu. Fakt, producenci chcieli pewnie, żebyśmy mogli wygodnie zabierać ze sobą po jednym serku do szkoły, pracy czy gdzieś, ale czy naprawdę nie dało się tego rozwiązać jakoś inaczej? Choćby obwiązując folijki nalepką ze wszystkimi informacjami? Pozostawiam to pytanie otwarte.

Sery Sery 4

I tu, i tu paluszki wydobywa się na zewnątrz poprzez rozdarcie folijki w miejscu, gdzie jest ona specjalnie nacięta. Trzeba nadmienić, że folijki te są ze połączone w pary i żeby zabrać ze sobą do szkoły czy pracy tylko jeden serek, należy je od siebie rozdzielić, używając perforacji. W przypadku Pik-Ników działa ona bez zarzutu, w przypadku Cheestringsów… Folia łatwo rwie się we wszystkie strony, przez co ja próbując odseparować paluszki, niechcący jeden otworzyłam.

Tyle było o składzie, cenie i opakowaniu, no ale jak same paluszki? Sądząc po tym, co już zostało napisane, można podejrzewać, że serki nie będą się w niczym od siebie różniły. Nic bardziej mylnego. Różnią się i to do tego stopnia, że gdyby ktoś położyłby mi je na talerzu to bezbłędnie rozpoznałabym który jest który. Cheestringsy (u góry zdjęcia) są krótsze i bardziej odkształcone, Pik-Niki (u dołu zdjęcia) dłuższe i lepiej trzymają pierwotny kształt. Ponadto te pierwsze są znacznie bardziej tłuste w dotyku. Wrażenie to, jak się okazuje, nie jest mylne, bo Cheestringsy mają o 1,7g więcej w 100g niż Pik-Niki. Różnica niewielka, a jednak w praktyce bardzo wyraźna.

Co do zawartości wapnia to tutaj wygrywają Cheestringsy, które mają go aż 780mg w 100g (Pik-Niki 660mg w 100g).

Sery Sery 5B

W kwestii samego smaku paluszki również bardzo się między sobą różnią. Cheestrings są aksamitne, jednolite, dosyć słone i ogólnie przypominają w smaku typowy ser żółty. PikNiki natomiast są bardziej plastikowe w konsystencji, ale bynajmniej nie w smaku. W tym bliżej im do mozzarelli, są mniej słone, a bardziej śmietankowe. Ze względu na mniejszą zawartość tłuszczu w składzie, można ich zjeść stosunkowo więcej niż Cheestringsów, bez uczucia ciężkości na żołądku, mówiąc potocznie. Nie da się jednak wyłonić paluszków, które smakują lepiej. Oba są prawdziwie serowe, ale na różny sposób, więc zależy, co kto lubi czy na co ma ochotę.

A jak to jest z tym  rwaniem, bo podobno paluszki można rwać? Owszem można i to właśnie tak, jak rwie się podhalańskie korbacze, czyli wzdłuż. Co z tego wynika? Absolutnie nic, po prostu można  się trochę tym serem pobawić (zapleść z niego warkocz, zawiązać w supełki i co nam tam jeszcze wyobraźnia podpowie) zanim się go zje. I te, i te paluszki rwą się mniej więcej tak samo. Cheestringsy nieco bardziej włosowato, trudniej oddzielić z nich niepostrzępione paski, a Pik-Niki odwrotnie, można je rwać w bardziej kontrolowany sposób.

Sery Sery 6B

Tym razem szala zwycięstwa nie przechyliła się na żadną stronę, bo nie da się obiektywnie wskazać lepszych paluszków serowych w tym zestawieniu. Osobiście kupować będę Pik-Niki, ze względu na ich niższą cenę, niższą zawartość soli oraz tłuszczu, moje ciągoty do mozzarelli i brak stwierdzonego niedoboru wapnia, który nie skłania mnie do wyboru produktów bogatych w ten pierwiastek. Nie widzę jednak żadnych logicznych powodów, dla których ktokolwiek miałby się nie zainteresować Cheestringsami zwłaszcza, jeśli zależy mu na smaku sera żółtego, którego Pik-Niki nie oferują i na jak najwyższej zawartości wapnia.

Nazwa: Cheestrings Original
Pełna nazwa: Ser twardy, półtłusty, niedojrzewający
Producent: Kerry Foods
Cena: Około 7zł
Opakowanie: Plastikowa paczka z folijkami
Waga: 84g (4x21g)
Alergeny: mleko

Dobre składniki:
+ kultury bakterii mlekowych

Złe składniki:
– brak

Zalety:
+ smak sera żółtego
+ wysoka zawartość wapnia (wyższa niż u Pik-Ników)

Wady:
– duże opakowanie, które sugeruje, że wewnątrz jest więcej sera niż w rzeczywistości
– folijki rwące się przy ich oddzielaniu od siebie
– więcej soli niż w Pik-Nikach
– opakowanie w opakowaniu

Ocena końcowa: 9/10

Nazwa: Pik-Nik Kids Paluszki Serowe
Pełna nazwa: Paluszki serowe „Pik-Nik”, ser podpuszczkowo-kwasowy niedojrzewający
Producent: ABF „Silutes Rambynas”
Cena: Około 5zł
Opakowanie: Plastikowa paczka z folijkami
Waga: 84g (4x21g)
Alergeny: mleko

Dobre składniki:
+ mleko krowie

Złe składniki:
-brak

Zalety:
+ smak mozzarelli
+ wysoka zawartość wapnia (ale niższa niż u Cheestringsów)
+ wygodne otwieranie zarówno głównego opakowania jak i folijek

Wady:
– opakowanie w opakowaniu

Ocena końcowa: 9/10

WYNIK PORÓWNANIA
Remis

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Porównania, Łakocie | Otagowano , , , , , , , , , | 2 komentarze

RECENZJA Samochodzik Hot Wheels ’68 Hemi Barracuda

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!

Zacznijmy od tego, że recenzowany samochodzik jest jednym z wielu modeli Hot Wheels oferowanych przez firmę Mattel w małych, pojedynczych opakowaniach, dlatego opinię o nim można śmiało rozciągnąć na wszystkie te modele. Wybór tego akurat samochodziku był zupełnie przypadkowy, ponieważ kupowałam go poprzez internet w opcji mix wzorów, także ryzykowałam, że dostanę wóz strażacki albo półciężarówkę. Los chciał jednak, by w moje ręce trafił wóz Hemi Barracuda o numerze kolekcjonerskim 68.

Samochodzik jest modelem w skali 1:64, jednak jest to informacja zaczerpnięta ze strony internetowej, ponieważ ani na opakowaniu, ani wewnątrz niego, ani też na samym samochodziku nie ma o tym nawet słowa a szkoda, bo to istotna informacja dla (małego) kolekcjonera. Zabawka zapakowana jest w blister na którym widnieje logo serii, kod QR, rysunek oferowanego samochodu i jego nazwa wraz z numerem kolekcjonerskim. Godny uwagi jest fakt, że część opakowania przeznaczona do jego zawieszania, została wzmocniona kawałkiem przezroczystego plastiku, dzięki czemu jest ono odporne na zniszczenie podczas na przykład przeglądania dostępnych modeli przez dziesiątki różnych osób w sklepie.

Hot Wheels Barracuda 1

Z tyłu opakowania znajdziemy ostrzeżenie przed możliwością zakrztuszenia się małymi elementami zabawki, a także informację, że samochodzik może nie pasować do części zestawów Hot Wheels. Do których dokładnie? Tego nie wiadomo, ale z drugiej strony trudno byłoby podobny spis umieścić na tak małym opakowaniu.

Hot Wheels Barracuda 2

Z tyłu jest też wzmianka o tym, że samochodzik został wyprodukowany na licencji Chrysler’a i tu możemy się nieco wgryźć w temat. Kabriolet Barracuda był produkowany w latach 60′ i 70′ przez pochodzącą z USA firmę Plymouth, która należy do koncernu Chrysler.

Hot Wheels Barracuda 3

Opakowanie otwieramy jak każdy typowy blister, czyli odrywając plastikową część od papierowej. Wewnątrz jest tylko samochodzik, nie ma żadnych dodatków ani ulotek. Model prezentuje się nieźle. Został pomalowany srebrnym, lekko migoczącym lakierem, a na jego bokach i masce umieszczono czerwono-niebieskie płomienie. Także koła zostały nieco podrasowane i muśnięte czerwoną, metaliczną farbką wokół kołpaków. Można mieć zastrzeżenia co do jakości tych upiększeń, ponieważ wyglądają one na nieco zdarte (zwłaszcza płomienie), ale trudno powiedzieć czy to faktyczna wada, która będzie się pogłębiać, czy celowy zabieg producenta, by model wyglądał tak, jakby miał za sobą szereg wyścigów… Farba nie schodzi pod paznokciem, ale przy mocniejszych drapnięciach igłą już tak, więc nie sposób wyrokować w tej sprawie.

Hot Wheels Barracuda 4

Hot Wheels Barracuda 8

Model został wykonany w większości z metalu, podwodzie, przednie lampy i zderzaki ze srebrnego plastiku, koła z plastiku czarnego, natomiast szybki z przyciemnianego, półprzejrzystego tworzywa (pewnie też plastik). Skoro już o szybkach mowa, to Barracuda ma takich szybek cztery – przednią, tylną i dwie mniejsze po bokach. Miejsce na dwie większe, boczne szyby nie zostało wypełnione, dzięki czemu do samochodziku można zajrzeć, ale też czymś go zanieczyścić, choćby piaskiem czy ziemią.

Hot Wheels Barracuda 5

Wewnątrz modelu widać rząd tylnych i przednich siedzeń, kierownicę oraz dźwignię zmiany biegów. Z napisów na podwoziu dowiemy się, że samochodzik został wyprodukowany w Malezji. Jeśli chodzi o mobilność to model nie posiada ani napędu, ani resorów. Jego koła są przytwierdzone parami do dwóch cienkich, metalowych walców z bolcami zabezpieczającymi je przed wypadaniem. Rozpędzony za pomocą dłoni samochodzik potrafi przejechać po płaskiej, gładkiej powierzchni odległość około 5 metrów. Na powierzchni bardziej wyboistej (w tym przypadku gres z fakturą) nie radzi sobie zbyt dobrze, wylatuje w powietrze i spektakularnie dachuje. Podczas jazdy jest dość hałaśliwy to jednak przywara większości zabawkowych samochodów.

Hot Wheels Barracuda 6

Barracudzie nie otwierają się ani drzwi, ani tylna klapa, ani maska. Szkoda, bo w sumie dlaczego nie?

Hot Wheels Barracuda 7

Wszystkie podobne samochodziki Hot Wheels kupimy za około 8 złotych. Mnie udało się nabyć Barracudę za 6,50 złotych, ale była to okazja no i nie miałam wpływu na wybór modelu. Czy warto się tą serią zainteresować? Cóż… Jeśli zależy nam na małych (dokieszeniowych), szybkich samochodzikach na licencji producentów prawdziwych samochodów to tak. Ale jeśli my albo dzieci, którym chcemy podarować prezent są kolekcjonerami to raczej rozejrzałabym się za czymś innym, choćby za modelami Bburago, które są bogatsze w detal.

Hot Wheels Barracuda 9

Tak na zakończenie chciałabym spełnić prośbę, która pojawiła się w komentarzu pod poprzednią recenzją. Od teraz za każdym razem będę w moich wpisach umieszczać zdjęcie zabawki razem z ciemnozielonym, płaskim klockiem LEGO o wymiarach 2×4, żeby lepiej unaocznić czytelnikom, jak duża jest dana figurka, maskotka czy inna paprotka. Jestem pewna, że pozytywnie wpłynie to na odbiór recenzji i pomoże wszystkim podczas zakupów czy to internetowych, czy konwencjonalnych. Bardzo dziękuję za tę podpowiedź!

Nazwa: Hot Wheels ’68 Hemi Barracuda
Producent: Mattel
Wiek: 3+
Cena: Około 8zł
Opakowanie: Blister
Dominujący materiał: Metal
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ szybki
+ z ładnymi detalami
+ w większości metalowy
+ na oficjalnej licencji Chrysler’a
+ opakowanie wzmocnione w miejscu do powieszenia
+ zabawka dokieszeniowa

Wady:
– brak informacji o skali
– brak napędu
– brak otwieranych drzwi, maski czy tylnej klapy
– niekompatybilność z niektórymi zestawami Hot Wheels
– możliwość zanieczyszczenia wnętrza

Pedagogiczne plusy:
+ rozwój motoryki małej i dużej
+ rozwój wyobraźni
+ pogłębienie wiedzy o samochodach

Pedagogiczne minusy:
– brak

Ocena końcowa: 6/10

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Figurki | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | 2 komentarze