RECENZJA Tajemnicza Saszetka Disney Princess Seria I

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!

Tajemnicze saszetki, po angielsku blind bags, czyli dosłownie ślepe torebki, to cała oddzielna kategoria zabawek. Obecnie mamy ich w sklepach całe mnóstwo. Do wyboru, do koloru. My Little Pony, Littlest Pet Shop, Furby, Transformers, minifigurki LEGO, Minionki, Kraina Lodu, Epoka Lodowcowa, smoki Safiras, kucyki Filly, Paskudniaki… Można wymieniać bez końca. Producenci lubią tajemnicze saszetki, ponieważ ich specyfika samoistnie nakręca popyt na nie. I to w dwójnasób.

Saszetki LPS
Źródło: Materiały producenta.

Po pierwsze kupujący nigdy nie może być do końca pewny, co znajdzie wewnątrz opakowania (co prawda na niektórych, jeśli nie na większości saszetek są umieszczone specjalne kody produktu, dzięki którym można odgadnąć zawartość ze 100% pewnością, ale wymaga to wiedzy). Prawda, na torebkach zawsze mamy informację o potencjalnej zawartości, najczęściej przedstawioną jako zbiór możliwych do wylosowania figurek. Jednak zazwyczaj podoba nam się tylko kilka z nich. Możemy też być kolekcjonerami i pragnąć zebrać je wszystkie. Wtedy szansa na to, że za kolejnym podejściem trafimy na figurkę inną niż ta, której jeszcze nie posiadamy, jest coraz mniejsza. Tak więc nawet jeśli przedmiotów do zbierania jest dajmy na to osiem, tajemniczych saszetek będziemy zmuszeni kupić znacznie więcej.

Minionki
Źródło: Materiały producenta.

Po drugie dzięki temu, że kolekcjonerom często zdarza się mieć powtórki, kwitnie marketing szeptany i to taki szczery, od serca, bowiem nikt szepcącym za szeptanie nie płaci. Zwłaszcza dzieci (choć nie tylko!) namawiają się nawzajem na kupno saszetek z tej czy tamtej serii, w nadziei, że będą się mieli z kim wymienić, zamiast wydawać własne pieniądze. Część młodzieży zbiera więc figurki, bo chce i lubi, część robi to natomiast, żeby nie wylecieć z grupy albo po prostu nie sprawić zawodu swoim kolegom. Krąg kupujących powiększa się bez milionów dolarów wydanych na reklamę w internecie i telewizji. Wystarczy, że na opakowaniach oraz w dołączonych do saszetek ulotkach zaznaczy się, że do zebrania jest pięć, dziesięć czy dwanaście różnych figurek.

Lego Minifigures
Źródło: Materiały producenta.

Ale tajemnicze saszetki mają też swoje zalety. Przede wszystkim cenę, która jest zazwyczaj niższa niż cena produktów na tej samej licencji. Ich jakość bywa co prawda niższa, ale nie jest to regułą (patrz minifigurki LEGO czy Filly). Ponadto kupowanie kota w worku bywa znacznie bardziej emocjonujące, niż nabywanie konkretnego produktu o dobrze znanym nam wyglądzie.

Przekopawszy się przez niezliczoną ilość ofert wszelakiej maści tajemniczych saszetek, znalazłam w końcu takie, które wyglądały przyzwoicie, nikt ich jeszcze nie recenzował i które są póki co dostępne w Polsce tylko w jednej serii (w chwili pisania artykułu na naszym rynku była tylko Seria I). Saszetki te zostały wyprodukowane przez firmę TOMY z Japonii. Jest to producent, który pochwalić się może niemal setką lat tradycji zabawkarskiej.

Recenzja dotyczy tajemniczych saszetek Disney Princess Seria I. Co warte uwagi, są to tajemnicze saszetki zawierające tak zwane buildable figures, czyli figurki, które po wyjęciu z opakowania należy sobie jeszcze samodzielnie zmontować. Za jedną taką saszetkę zapłacimy około 10 złotych.

Opakowanie jest spore, ma około 14,5cm na 12cm i jest wykonane z gładkiego, śliskiego plastiku z połyskiem. Z przodu widnieją informacje o producencie, grupie wiekowej, numerze serii, ilości figurek oraz logo Disney Princess i grafiki z księżniczkami. Saszetka nie jest całkowicie nieprzezroczysta. Wystarczy nieco wytężyć wzrok, żeby zobaczyć schowaną w niej ulotkę. Figurki się jednak nie dopatrzymy.

Księżniczka 1

Na odwrocie większość powierzchni opakowania pokrywają ostrzeżenia o ryzyku zadławieniem małymi elementami, jest też znaczek CE (i inne), adres strony internetowej i jeszcze więcej grafik oraz kod, który prawdopodobnie byłby nam w stanie zdradzić zawartość saszetki, gdybyśmy znali jego znaczenie.

Księżniczka 2

Saszetka nie posiada żadnego fabrycznego nacięcia, które umożliwiałoby jej proste otwarcie, dlatego najlepiej jest ją rozciąć nożyczkami. Pewna przezroczystość opakowania sprawia, że jeśli umieścimy je pod światłem, nie będziemy mieć problemu z odpowiednim cięciem, które nie uszkodzi zawartości.

Wewnątrz saszetki znajdują się… Ulotka informacyjna, czyli standard.

Księżniczka 3

Księżniczka 4

Jest też mały bonus w postaci kolorowanki z wylosowaną przez nas księżniczką. Producent pomyślał i kolorowanka jest wydrukowana na zwykłym papierze, dzięki czemu używanie na niej kredek czy flamastrów nie sprawi nikomu żadnej trudności. Stanowczo zbyt często spotykałam się z kolorowankami dołączanymi do zabawek, drukowanymi na… śliskim papierze kredowym! Nie mam pojęcia czym ktokolwiek miałby to kolorować. Chyba lakierem samochodowym.

Księżniczka 5

W saszetce jest też rzecz jasna nasza księżniczka, zapakowana w dodatkowe plastikowe opakowanko, zapewne po to, żeby wyeliminować możliwość wymacania zawartości przed zakupem.

Księżniczka 6

Jak już wszyscy zdążyli się domyśleć, ja wylosowałam akurat księżniczkę Aurorę z filmu animowanego Disney’a pod tytułem „Śpiąca Królewna”. Nim przyjrzymy się bliżej samej figurce, warto sobie przypomnieć, jak wygląda oryginalna księżniczka, żeby móc skonfrontować zabawkę z pierwowzorem.

Aurora Princess
Źródło: disney.wikia.com

Zaraz po otwarciu saszetki… czuć wydobywający się z niej nieprzyjemny zapaszek przywodzący na myśl plastik i farbę. Wynika to zapewne z faktu, że saszetka jest pozbawiona jakiejkolwiek wentylacji. Po mniej więcej 24 godzinach zapach znika prawie całkowicie i czuć to tylko z pewnej odległości, ale nie jest on już tak dławiący jak na początku.

Po ostatecznym wypakowaniu elementów figurki, okazuje się, że są ich cztery – włosy z koroną, twarz, korpus i dolna część sukienki. To nieco zastanawiające, bo jeśli spojrzymy na grafiki na saszetce i ulotce, zobaczymy, że przynajmniej księżniczka Aurora powinna się składać z pięciu elementów. Tym, czego tu zabrakło, jest grzywka. W finalnej wersji produktu jest ona na stałe przytwierdzona do reszty włosów.

Księżniczka 7

Czy jest to jednak jakiś problem? Odpowiedź brzmi nie. Grzywka nie sprawia wrażenia, jakby kiedykolwiek była osobnym elementem, który dopiero ktoś z czymś skleił. Wszystko wskazuje na to, że producent zorientował się na przykład, iż grzywka będzie odpadać i zanim ruszyła produkcja, naprawił błąd. Jedyne o czym zapomniał to usunięcie błędnej informacji z opakowania, co da się wybaczyć, bo nie działa to na szkodę kupującego.

Księżniczka 8

 Złożenie figurki jest proste i nie zajmuje dużo czasu. Poszczególne elementy są wykonane z twardego plastiku o minimalnym stopniu elastyczności. W pewnym stopniu można wyginać ręce i po mocnym uciśnięciu także dolną część sukienki. Po złożeniu figurki właściwie nie widać, że składała się ona kiedyś z kilku odrębnych elementów. Łączenie twarzy i włosów oraz korpusu i sukni jest bez zarzutu. Zastrzeżenia budzi jednak szyja, ponieważ jest tam widoczna szpara.

Księżniczka 9

Księżniczka 12

Z drugiej strony taka konstrukcja szyi umożliwia poruszanie głową na boki i to w sporym zakresie, a także na przykład imitowanie ukłonu czy skinienia.

Księżniczka 10

Księżniczka 11

Ta ruchomość powoduje z kolei, że głowa księżniczki bardzo łatwo odpada. Co prawda raczej nie zdarzy się to podczas zabawy (test na zabawowość zdany), ale wystarczy przytrzymać w jednej ręce głowę, a w drugiej suknię i pociągnąć lekko w przeciwne strony, żeby zdekapitować Aurorę. Komu ten fakt nie odpowiada, może na stałe połączyć głowę z resztą ciała za pomocą kropelki.

Księżniczka 13 (do poprawy maybe)

Figurka ma zaledwie 6cm wysokości. Jak na coś tak małego, posiada bardzo przyzwoite detale. Tam, gdzie została użyta farba, brak jest ewidentnych wyjść poza kontury. Oczy oraz brwi są nadrukowane równo i symetrycznie. Użyte kolory odpowiadają oryginalnej księżniczce Aurorze. Jej cera jest jasna, włosy blond, diadem i naszyjnik złote, tęczówki fioletowe, a suknia różowa z jaśniejszymi akcentami. Kształt włosów oraz oczu został zachowany.

Księżniczka 14

Ogólnie figurka, choć przedstawia księżniczkę, to nie psuje dzieciom wyobrażenia na temat kobiecej urody tak, jak to potrafią robić opluwane lalki Barbie czy inne twory o podobnej figurze. Nasza Aurora jest co prawda nieproporcjonalna, ale za to całkiem przysadzista, buzię ma pucołowatą, oczy nie za duże. Wygląda bardzo dziewczęco, jednak nie ma w tej dziewczęcości nic sztucznego czy chorobliwego. Ot, postać z bajki. Może tylko trochę za mało się uśmiecha. Ale czy wszyscy muszą być zawsze uśmiechnięci?

Nazwa: Tajemnicza Saszetka Disney Princess Seria I
Producent: TOMY
Wiek: 3+
Cena: Około 10zł
Opakowanie: Saszetka
Dominujący materiał: Plastik
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ przystępna cena
+ na oficjalnej licencji Disney’a
+ łatwość montażu
+ ruchoma głowa
+ porządny projekt, wiernie odwzorowane detale względem oryginalnej księżniczki
+ estetyczne przedstawienie kobiecego ciała
+ po złożeniu figurka dobrze prezentuje się jako całość
+ dołączona kolorowanka wydrukowana na zwykłym, łatwym do kolorowania papierze
+ zabawka dokieszeniowa

Wady:
– głowę łatwo oddzielić od reszty ciała
– początkowo figurka brzydko pachnie
– zebranie całej kolekcji może kosztować od 50zł wzwyż

Pedagogiczne plusy:
+ rozwój motoryki małej
+ rozwój wyobraźni
+ rozwój inteligencji wizualno-przestrzennej
+ rozwój empatii

Pedagogiczne minusy:
– brak

Ocena końcowa: 7/10

 ~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Figurki, Tajemnicze Saszetki | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Skomentuj

RECENZJA Drewniana Świnka Anamlaz

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!

Drewniane zabawki to nigdy nie starzejąca się klasyka. Moimi ulubieńcami w ich wielkiej rodzinie są piękne, bogate w detal domki z pełnym wyposażeniem, nierzadko malowane i wzbogacone w akcesoria wykonane z materiału takie jak kocyki, poduszki czy zasłony w oknach. Natomiast figurki zwierząt to najczęściej wyrzeźbione z pojedynczego klocka nieruchome posągi albo korpusy wyposażone w kółka, by dało się je za sobą ciągnąć lub popychać w wyścigu z własną wyobraźnią. Dlatego zabawki firmy Anamalz natychmiast przykuły moją uwagę, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam je w jakimś sklepie internetowym.

Moose
Źródło: Materiały producenta.

Nietypowy wygląd, sznureczkowe nóżki, dodatek materiału w niektórych modelach zainteresowały mnie i skłoniły do zakupu jednej z tych zabawek. Wkrótce weszłam w posiadanie kolejnej, kolejnej i jeszcze jednej.

Seal
Źródło: Materiały producenta.

O Anamalz nie przeczytamy wiele w polskojęzycznej sieci. Producent nie ma oficjalnej strony w języku polskim, prowadzi jednak bogatą, zawierającą mnóstwo informacji stronę w języku angielskim (anamalz.com). Z niej też łatwo dowiedzieć się wszystkiego, co mogłoby nas interesować odnośnie tych zabawek. Zostały one zaprojektowane przez mieszkającą w Australii parę, po raz pierwszy wydano je w 2007 roku i od tego czasu cieszą się dużym uznaniem w zabawkarskim światku, czego dowodem jest wiele przyznanych im nagród, w tym Australian Interior Design Award, o którą to nagrodę walczą projektanci z wielu dziedzin sztuki użytkowej.

Trice
Źródło: Materiały producenta.

Coistotne Anamalz są produkowane w ściśle uregulowany sposób. Wytwarza się je w spełniającej wysokie standardy fabryce w Chinach (co nie powinno wcale odstraszać potencjalnych nabywców, większość wiodących producentów zabawek ma swoje fabryki właśnie w tym kraju). Drewniane elementy Anamalzów pochodzą z drzew Schima superba (nie byłam w stanie znaleźć polskiej nazwy, jestem pewna, że jakiś zaawansowany denreolog interesujący się środkowo-wschodnią Azją byłby jedyną osobą zdolną pospieszyć mi z pomocą). Drzewa te rosną ponoć bardzo szybko, dlatego ścinanie ich nie wyrządza dużej krzywdy środowisku. Powstałe przy produkcji odpady drzewne są przekazywane lokalnym gospodarstwom, celem uprawy pieczarek (pieczarki lubią trocinki).

Wszelkie tkaniny użyte do wyrobu Anamalzów są pozbawione związków azowych (podejrzewanych o rakotwórczość oraz mogących wywoływać reakcje alergiczne), farby oraz kleje spełniają wysokie kryteria, a elementy takie jak rogi reniferów, łosi i dinozaurów wykonane z tworzywa TPR, czyli gumy termoplastycznej, z której produkuje się między innymi zabawki dla niemowląt.

Pig
Źródło: Materiały producenta.

To tyle tytułem wstępu! A teraz pora przejść do rzeczy, czyli do tytułowej świnki. Taką różowouchą pannę możemy kupić już za około 20 złotych. Nabycie jakiegokolwiek Anamalza nie jest w naszym pięknym kraju szczególnie łatwe, ale przy odrobinie dobrej woli jak najbardziej możliwe, chociaż zdobycie konkretnego interesującego nas zwierzaka może być kłopotliwe. Na te zabawki jeszcze nigdy nie natknęłam się u nas w sklepie stacjonarnym, widuję je jedynie w sieci.

Świnka (jak prawie wszystkie zabawki Anamalz) nie posiada żadnego opakowania. Jedynym dowodem na to, że nikt się nią przed nami nie bawił jest przewieszona przez jej szyję biała gumka z pękiem papierowych, poskładanych etykietek.

Świnka 1

Po zdjęciu gumki z szyi świnki przekonujemy się, że etykietki są trzy. Pierwsza to ulotka producenta, z której dowiemy się, że użyta farba jest przyjazna dzieciom, zabawka dedykowana jest maluchom od 3 roku życia, wykorzystane drewno to surowiec odnawialny, figurka została zaprojektowana w Autralii i wytworzona ręcznie (pytanie brzmi do jakiego stopnia, skoro zabawki wyglądają jakby były zrobione „od sztancy”?), natomiast jeden procent ceny Anamalza zostanie przekazany różnym organizacjom ochrony dzikich zwierząt oraz organizacjom działającym na rzecz dzieci. Trochę tego dużo i może się wydawać, że na wyrost, ale ja na przykład lubię, jeśli każdy aspekt produkcji został przemyślany w taki sposób, by szło za nim czynienie jakiegoś małego dobra niż zupełnie nic.

Świnka 2

Przygodom nie koniec, z tyłu tej ulotki mamy bowiem adres strony internetowej oraz zdrapkę, pod którą kryje się specjalny kod, dzięki któremu możemy ożywić naszego drewnianego zwierzaka. Jak to działa? Niestety nie mam pojęcia, bo nigdzie na stronie nie można znaleźć miejsca do wpisania kodu (no dobrze, jest jedno miejsce, ale tam kod zdaje się nie działać i ogólnie tak jakoś… nie pasować). Moja świnka została wyprodukowana w 2011 roku, może więc twórcy strony zdążyli już zrezygnować z tej całej zabawy w kody?

Świnka 3

Druga etykietka to ostrzeżenie przed ryzykiem zakrztuszenia się małymi elementami zabawki i informacja (tak, powtórzona), że nadaje się ona dla dzieci od 3 roku życia. Trzecia etykietka zaś to komunikat o tym, o czym już wspominałam, czyli o przyznaniu Anamalzom prestiżowej Australian Interior Design Award.

Świnka 4

Świnka 4.5

Sama świnka prezentuje się skromnie. Baryłkowate ciało, szeroka, zwężająca się w stronę ryjka głowa i dwa duże, okrąglutkie nozdrza. Figurka jest dosyć ciężka, ale nie bardziej niż można by się spodziewać po czymś, co zostało wykonane z drewna.

Świnka 5

Pod spodem, na brzuchu świnki znajduje się logo Anamalz, na podeszwie jednej z jej nóżek widnieje coś w rodzaju numeru seryjnego. Spód figurki jest wykonany z równie dużą starannością co jej wierzch.

Świnka 6

Na głowie świnki zostały namalowane oczy, zmarszczki ryjka oraz subtelny, ale niewątpliwie sympatyczny i budzący pozytywne emocje uśmiech.

Świnka 7

Uszka, bardzo ładnie wycięte i symetryczne, przytwierdzono do główki za pomocą blokujących je kołeczków. Wygląda na to, że nie został tu użyty klej. Materiał, z którego zrobiono uszka, przypomina w dotyku bardzo cienki, delikatny zamsz. Wydawać by się mogło, że jest to substancja zbyt wrażliwa na uszkodzenia, która urwie się lub zagnie przy silniejszym pociągnięciu tudzież naciśnięciu, ale nic z tych rzeczy. Mimo dość intensywnego tarmoszenia różowych uszek, przyginania ich i ściskania wraz z całością głowy, a także nieśmiałych prób wyciągnięcia ich z dziurek, w których tkwią, pozostały one całkowicie nienaruszone.

Świnka 8

Zakończony eleganckim supełkiem ogonek został przytwierdzony w taki sam sposób co uszka. On również nie poddaje się próbom wyrwania go z wyznaczonego mu przez twórców miejsca.

Świnka 9

Głowa świnki jest obrotowa, ale w moim modelu znacznie łatwiej obrócić ją w lewą niż w prawą stronę. Używając odrobiny siły można ją też unieść nieco w górę, opuścić w dół albo udawać, że zwierzątko rozgląda się na boki, jednak po wypuszczeniu zabawki z rąk, jej główka od razu wraca na miejsce w przeciwieństwie do sytuacji, w której się ją skręci.

Świnka 10

Świnka 11

Najbardziej rewelacyjną cechą wszystkich Anamalzów są ich ruchome kończyny. Owinięte materiałem imitującym sznurek walce podatnego na zginanie tworzywa sprawiają, że świnkę możemy w dowolny sposób animować.

Świnka 12

Ich umocowanie w drewnianych elementach jest wysoce estetyczne i dopiero intensywne wyginanie w jakimś kierunku ujawnia niewielkie prześwity. Nie podlegają wyrywaniu, trzeba by dużych starań i bardzo dobrych (złych…) chęci, żeby pozbawić świnkę którejś z nóżek.

Świnka 13

Wygięte w jakiś sposób, nóżki zachowują swój kształt, nie powracają do ściśle określonego kształtu wyjściowego ani nie próbują tego robić. Możemy więc położyć naszą świnkę spać na noc, a rankiem zastaniemy ją w takiej pozie, w jakiej ją pozostawiliśmy.

Świnka 14

Poszczególne Anamalzy zachowują pomiędzy sobą pewne proporcje, lecz nie są one wierne naturze. Świnka będzie więc nieco masywniejsza od strusia emu, mniejsza od brontozaura, ale brontozaur nie będzie sto razy większy od świnki.

Świnka 15

Drewno, z którego jest wykonana zabawka, jest dość wytrzymałe, ale ciskając świnką w kąt pokoju albo testując na niej śrubokręt możemy ją uszkodzić, także lepiej nie prezentować jej komuś, kto będzie próbował z niej zrobić karkówkę. Przy normalnym użytkowaniu raczej nie powinno się jej nic stać. Powracając jeszcze na moment do sznureczków – są one białe, dlatego jeśli ktoś wybabrze je w czekoladzie albo wyleje na nie syrop malinowy to już się ich nie dopierze.

Świnka 14.5

Zalety świnki zdecydowanie przeważają nad jej wadami. Przede wszystkim jest piękna i bije na głowę całe rzesze innych drewnianych zabawek. Doskonale nadaje się na zabawkę dokieszeniową, bo nie ma co od niej odpaść, a ona sama jest na tyle duża, że trudno ją zgubić. Jakość jej wykonania jest wysoka, cena przystępna. Nic dziwnego, że postanowiłam przyznać jej tytuł Ithlini poleca!

Nazwa: Świnka Anamalz
Producent: Anamalz
Wiek: 3+
Cena: Około 20zł
Opakowanie: Brak
Dominujący materiał: Drewno
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ przystępna cena
+ wysoka jakość
+ zabawka dokieszeniowa
+ bezpieczne materiały, kleje i farby
+ ekologiczne drewno
+ kontrolowana produkcja
+ odpowiedzialność producentów za środowisko
+ 1% ceny przekazywany na działalność charytatywną
+ cieszący oko wygląd, wyróżniający się na tle innych zabawek drewnianych
+ duża trwałość
+ wyginane nóżki i obrotowa głowa

Wady:
– sznureczki mogą ulec trudnym do usunięcia zabrudzeniom
– zabawkę niełatwo dostać w Polsce, choć nie jest to niemożliwe

Pedagogiczne plusy:
+ rozwój motoryki małej
+ rozwój wyobraźni
+ rozwój empatii
+ rozwój inteligencji przyrodniczej
+ pretekst do rozmowy o ekologii i dobroczynności

Pedagogiczne minusy:
– brak

Ocena końcowa: 10/10

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Figurki, Ithlini poleca!, Recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , | Skomentuj

RECENZJA LEGO Mixels Slusho (41550)

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!

Klocki LEGO to temat bez wysokości, szerokości ani dna. Ich wybór jest ogromny, popularność niesłabnąca, jakość niezaprzeczalna. Po zrecenzowaniu dwóch zestawów LEGO z serii Friends zaprojektowanej z myślą o dziewczynkach, postanowiłam zgodnie z życzeniem jednej z czytelniczek, zabrać się za recenzję jakiegoś bardziej męskiego zestawu. Jednak serie takie jak LEGO City, Ninjago czy Castle to zazwyczaj zestawy droższe i nijak mające się do saszetek czy małych pudełek ze zwierzakami z serii Friends. Za ich chłopakowaty odpowiednik uznałam serię Mixels.

LegoMixelsA
Źródło: Materiały producenta.

Seria ta składa się z kilku edycji pakowanych pojedynczo klockowych stworów, których cechą charakterystyczną są wyraziste, białe gały z czarnymi źrenicami, ujednolicona kolorystyka w obrębie danego plemienia (Mixele dzielą się bowiem na plemiona) oraz brak bardziej rozbudowanych zestawów. Mixele nie mają żadnych specjalnych domków, pojazdów czy innych sprzętów. Są to stworzenia heterogeniczne, posiadają różną ilość oczu, kończyn i brak u nich jakiejś jednorodnej fizjonomii.

LegoMixelsB
Źródło: Materiały producenta.

Mixelom towarzyszy serial animowany, wyświetlany na kanale Cartoon Network. Taki sposób promocji zabawek jest ostatnimi czasy bardzo popularny – ucieka się do niego chociażby Hasbro ze swoimi kucykami „My Little Pony” czy zwierzakami „Littlest Pet Shop”, Mattel z lalkami „Mia i Ja” oraz dziesiątkami filmów o Barbie. I nie ma w tym nic złego, o ile produkcje trzymają jakiś poziom. W przypadku Mixeli jest to poziom poniżej podłogi. Bo to kreskówka głupia i wtórna.

Nixels MINI
Źródło: Materiały producenta.

Fabuła przedstawia się zupełnie przeciętnie, a odcinek który miałam okazję obejrzeć nie był ani śmieszny, ani pouczający. Oto mamy Mixele – stworzenia zdolne do wzajemnego łączenia swoich ciał. Dzięki tej umiejętności mogą zamienić się właściwie w każde potrzebne im akurat urządzenie. Mixelom zazdroszczą złe, wredne Nixele – te z kolei czerpią swoją siłę z życia w ogromnych rojach. I jak pewnie zdążyliście się już domyślić, Nixelom brak zdolności łączenia się w jakieś przydatne urządzenia. Akcja całego serialu opiera się więc na tym, że Mixele z jakichś względów muszą się ze sobą połączyć, a Nixele starają się im w tym przeszkodzić, przejąć władzę nad światem i ogólnie narozrabiać. Także serial naprawdę nic nie wnosi do życia czy to dzieci, czy dorosłych.

LegoMixelsC
Źródło: Materiały producenta.

Jeśli chodzi o same zestawy to jak już wspomniałam, są one wszystkie z grubsza takie same w kwestii zawartości. Każdego stworka możemy pozyskać w ten sam sposób, czyli kupując jedną plastikową saszetkę LEGO. Saszetki te są odrobinę mniejsze niż saszetki serii Friends, ale wykonane z tego samego, śliskiego, mocno sprasowanego na brzegach materiału. Moja recenzja dotyczy zestawu szóstej edycji Mixeli, stworka imieniem Slusho. Każdy zestaw tego typu kupimy za około 25 złotych.

Na froncie opakowania znajduje się grafika klockowego i serialowego Slusho, loga, informacja o edycji (właściwie to serii, ale musimy jakoś ujednolicić nazewnictwo na potrzeby recenzji), informacja o grupie wiekowej, dla której zabawka jest odpowiednia i numer zestawu.

Slusho 1

Są tu jeszcze dwie ciekawostki. Pierwszą z nich jest malutkie fabryczne nacięcie znajdujące się w prawym górnym rogu saszetki (tuż nad grafiką Slusho), które ma nam umożliwić łatwiejsze otwarcie opakowania.

Slusho 3

Drugą zaś ciekawostką jest niewielkie okienko w lewym dolnym roku, przez które możemy zajrzeć do wnętrza saszetki. Jego przydatność jest wątpliwa, bo tak po prawdzie niemal nic przez nie nie widać, ale jeśli pomacamy saszetkę, możemy skierować zawartość do okienka i zerknąć sobie na jakiś tam jej ułamek. Gdyby to podglądadełko znajdowało się pośrodku opakowania, byłoby znacznie bardziej skuteczne w eksploracji zawartości.

Slusho 4

Z tyłu saszetki mamy znane i lubiane ostrzeżenie o ryzyku zakrztuszenia się drobnymi elementami zabawki, link do strony internetowej, trochę grafik oraz wizualną informację, że zebrawszy trzy Mixele z zielonego plemienia Glorp Corp, będziemy w stanie złożyć z nich potężnego stwora imieniem Glorp Corp Max.

Slusho 2

Dzięki wspomnianemu wcześniej nacięciu, opakowanie otwiera się bardzo łatwo i szybko. Wewnątrz znajduje się złożona na pół papierowa instrukcja oraz plastikowa torebka z klockami.

Slusho 5

Po rozerwaniu torebki i przejrzeniu klocków staje się jasne, że producent raczył przemilczeć pewien istotny szczegół. Kupując bowiem któregokolwiek Slusho, wchodzimy w posiadanie nie jednej, a dwóch zabawek – barwnego, dużego Mixela oraz monochromatycznego, małego Nixela. Gdyby taki fant znajdował się w jakimkolwiek innym opakowaniu, jakiejkolwiek innej firmy, to niechybnie na tymże opakowaniu pojawiłaby się informacja, że „This bag includes an extra toy!” albo jakikolwiek inny wyraz pychy, że oto udało się tam wcisnąć trzy gramy plastiku więcej. Ba! Może nawet producent pokusiłby się o jakąś oddzielną edycję, najlepiej blingbags, czyli torebek z nie do końca znaną zawartością i próbował na tym zarobić drugie tyle, co na głównej linii zabawek. Ale LEGO takich zagrywek jak widać nie potrzebuje.

Feler stanowi to, że nie w każdej saszetce z Mixelem znajdziemy również Nixela. Na szczęście w internecie łatwo odszukać informacje, w jakich zestawach schowane są te stworki. I tak, cytując mixels.wikia.com, Nixele są dostępne wraz z Mixelami o imionach Vulk, Krader, Teslo, Slumbo, Chomly, Balk, Glurt, Hoogi, Magnifo, Rokit, Flamzer, Vampos, Gox, Krog, Turg, Slusho, Berp, Camillot i Wuzzo (do którego został dodany król Mixeli).

Slusho 6

Naszego Slusho składamy w 27 krokach i oto staje przed nami stworzonko podobne trochę do ważki, a trochę do wiwerny, o wyłupiastych oczach i krzywych zębach. Slusho ma ruchome, półprzejrzyste skrzydła przymocowane do zawiasowych stawów z zębatkami. Poruszać można także jego głową i nogami umieszczonymi na stawach kulkowych oraz ogonem wyposażonym w dwa oddzielne stawy.

Slusho 7

Dzięki tym wszystkim miejscom zgięć, naszą ważko-wiwernę możemy ustawiać w wielu różnych pozycjach, co uatrakcyjnia zabawę.

Slusho 8

Niestety przy jednej z pierwszych prób udawanego lotu, jedno ze skrzydełek Slusho odpadło od reszty ciała. Jak się okazało, nie trudno wcale o takie zdarzenie i podczas testu na zabawowość, skrzydełka Slusho odpadały kilkakrotnie. Ponadto do ich wewnętrznej strony są przyczepione jaskrawozielone klocki, mające imitować spływający powoli śluz. Zadanie to spełniają bardzo dobrze, ale podczas beztroskiej hulanki po pokoju, odczepiają się, spadają na podłogę i toczą się gdzieś hen, poza granice horyzontu, a potem trzeba ich szukać.

Slusho 10

Tendencję do odpadania mają również oczyska Slusho, choć dzieje się to rzadziej niż w przypadku skrzydeł i podskrzydłych klocków. Trzeba natomiast przyznać, że stawy kulkowe sprawdzają się nad wyraz dobrze, zapewniają dużą ruchomość, nie luzują się, a ich części nie odrywają od siebie.

Slusho 11

Slusho 12

Oczy Slusho, prócz tego, że czasami odpadają, są same w sobie bardzo zabawne. Możemy je dowolnie obracać i dzięki temu zyskiwać efekt zeza (czy to zbieżnego, czy rozbieżnego), wodzącego za czymś wzroku lub skierowanych w różne miejsca źrenic kameleona.

Slusho 9

Slusho 13

Z serialowej animacji dowiadujemy się, że Slusho porusza się w przestworzach nie tylko dzięki skrzydłom, ale też za pomocą wężowych ruchów. Istotnie, jeśli będziemy się nim bawić w taki sposób, to ryzyko, że coś nam od niego odpadnie, znacząco spada.

Slusho MINIMINI
Źródło: Materiały producenta.

A jeśli chodzi o Nixela… Kupując zestaw nie miałam żadnych nadziei na to, że znajdę w nim cokolwiek oprócz tego, co sugerowała mi grafika na saszetce. Ale do rzeczy. Nixela składamy w 6 (właściwie w 5, jeśli jest się minimalnie domyślnym ludziem) krokach. Jest to stworek o tyle sympatyczny, że w jego niewielkim jestestwie skrywa się spory potencjał do zabawy.

Slusho 14

Nixel ma pełną ekspresji, kreskówkową w stylistyce twarzyczkę, eleganckie nóżki, na których bardzo stabilnie stoi, coś w rodzaju włosów oraz ruchome, chwytne rączki. Dzięki swoim niewielkim rozmiarom i brakowi odpadających części, nadaje się świetnie na zabawkę dokieszeniową, czego nie można powiedzieć o Slusho. Mnie ten tyci złoczyńca urzekł swoim prostym, pełnym energii wyglądem.

Oczywiście jak w każdym zestawie LEGO tak i tutaj otrzymaliśmy dodatkowe klocki. Tym razem dwa w rozmiarze 1×1, z tym że o różnym kształcie.

Slusho 15

LEGO Mixels jawi się jako całkiem sympatyczna seria, jednak przez odpadające tu i ówdzie elementy mój Slusho zdążył sobie już nabić poważnego siniaka (mówiąc wprost jeden z klocków się zagiął i przykro to wygląda) i kilkukrotnie otrzeć się o śmierć. Niewątpliwie jest to też spowodowane faktem, że bawiąc się akurat tym Mixelem, będziemy chcieli naśladować lot, stąd bardziej widowiskowe i tragiczne w skutkach będą jego upadki.

Slusho 16

Mixele to jednak zabawki bardziej do domu, niż do szkoły, na podwórko czy w podróż. Paradoksalnie znacznie fajniejsze i wszechstronniejsze wydają się być przy nich ich serialowi wrogowie, Nixele. A to ci heca!

Nazwa: LEGO Mixels Slusho (41550)
Producent: LEGO
Wiek: 6+
Cena: Około 25zł
Opakowanie: Saszetka
Dominujący materiał: Plastik
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ śmieszny, przyjacielski wygląd postaci
+ dwie zabawki w cenie jednej (ale tylko w wybranych zestawach)
+ jakość
+ mocne klocki imitujące stawy kulkowe
+ Nixel jako zabawka dokieszeniowa
+ możliwość swobodnego ustawiania skrzydeł, nóg, głowy, ogona, oczu Slusho oraz rąk Nixela
+ brak dodatkowych drogich zestawów

Wady:
– ryzyko nadepnięcia na klocek (nieprzemijające!)
– odpadające oczy, skrzydła i klocki pod skrzydłami
– odpadanie elementów grożące upuszczeniem i uszkodzeniem zabawki

Pedagogiczne plusy:
+ rozwój motoryki małej i dużej
+ rozwój wyobraźni
+ rozwój inteligencji logicznej i wizualno-przestrzennej

Pedagogiczne minusy:
– głupia kreskówka towarzysząca serii

Ocena końcowa: 7/10

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Figurki, Klocki, Recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | 4 komentarze