Origami, tylko łatwe. RECENZJA AmiGami Jeleń

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!
Chcesz być na bieżąco? Zapraszam na stronę TULIthlini na facebooku.

Na zabawki z serii AmiGami polowałam od niemal roku, zanim wreszcie udało mi się kupić jedną z nich. Przy okazji chciałabym powiedzieć, że z całego serca NIE polecam nikomu sklepu internetowego i stacjonarnego Lorienek w Warszawie. Perypetie miałam z tym sklepem przeróżne. A to dwa razy wzywał mnie on do odbioru tej samej zabawki, a to znowu wzywał po odbiór właśnie AmiGami, a kiedy stawiłam się na miejscu – bum~szaka~laka! – figurki na miejscu nie było, ponieważ została odesłana do magazynku. Podobno dlatego, że za długo zwlekałam z odbiorem. Być może uderzyłabym się w pierś, a nawet przeprosiła za swój niegodny występek, gdyby nie fakt, że w sklepie pojawiłam się na drugi dzień po otrzymaniu na maila informacji o skompletowaniu zamówienia. Na tym moich perypetii nie koniec, bo zażądałam, by mi jednak jakiegoś AmiGami znaleziono, na co pani zapewniła, że figurka będzie i zostanę o tym powiadomiona telefonicznie. Czy zostałam? A gdzie tam! Nikt nigdy do mnie z Lorienka nie zadzwonił. Całe szczęście, że wybrałam płatność przy odbiorze, bo byłabym dziś jakieś ćwierć stówy do tyłu.

Źródło: amazon.com

AmiGami, seria zabawek wyprodukowana przez Mattel, firmę, w której metaforycznych rękach spoczywa władza nad takimi znakami handlowymi jak Barbie, Monster High czy Ever After High. Nad recenzowaniem AmiGami zastanawiałam się ze względu na fakt, że w pewnym momencie zaczęły znikać z rynku i obawiałam się, że zostaną wycofane. Teraz przybyło jednak kilka nowych modeli, a więc marka najwyraźniej się rozwija.

Źródło: amazon.com

Są to zabawki w typie… Hmm… Kreatywnego półfabrykatu. Z pewnością nie można ich zaliczyć do standardowych zabawek kreatywnych, ponieważ za bardzo się od nich różnią. Przede wszystkim dlatego, że od samego początku wiele swoim użytkownikom narzucają.

Źródło: amazon.com

Zanim rozwinę tę myśl, zajmijmy się naszym daniem głównym, recenzowaną zabawką, czyli Jeleniem AmiGami. Jak wszystkie standardowe figurki z serii także i on został zapakowany w sporych rozmiarów plastikowy blister, przyozdobiony elegancko kolorowymi, pokrytymi zdjęciami, napisami i deseniami kawałkami cienkiej tekturki.

Wiecie, co przychodzi na myśl, kiedy ogląda się to opakowanie? Kucyki My Little Pony z serii POP. Tutaj również otrzymujemy plastikową bazę zwierzaka, którą mamy następnie ozdabiać wedle własnego uznania. Moje spotkanie z kucykami POP zakończyło się nie najlepiej, bo naklejki nie trzymały się odpowiednio korpusu, odpadały i niszczały w zatrważającym tempie. Powstaje więc pytanie – czy Mattel nie popełnił aby tych samych błędów projektowych, które popełniło Hasbro?

W moim przypadku jest to być może pytanie nieco naciągane, bo zanim kupiłam własne AmiGami, widziałam je na filmikach na YouTube i na żywo w sklepie z zabawkami. Niemniej co innego materiały i ekspozycje mające zachęcić do zakupu, a co innego bycie posiadaczem konkretnej zabawki.

A! Ważna sprawa i wielki plus lądujący na koncie producenta jeszcze przed wyjęciem jelonka z blistra. Wszystkie informacje, które znajdujemy na opakowaniu są dostępne między innymi w języku polskim.

Opakowanie otwiera się z tyłu za pomocą perforacji, która działa słabo, kartonik nie drze się wzdłuż wyznaczonej nacięciami linii, ale nie potrzebujemy żadnego ostrego narzędzia, żeby sobie poradzić. Pyk! Pyk! Pyk! I nasz jelonek jest już na wolności.

Figurka jest spora, przyozdobiona wstępnie naklejkami na głowie i nóżkach, ale poza tym łysa, gotowa na nasze twórcze działanie. Tym, co przykuło moją uwagę był niepoprawnie wykonany nadruk na lewym oku jelonka. Sądzę jednak, że jest to rzecz, którą da się wybaczyć, zwłaszcza za niewysoką cenę zabawki. Ja zapłaciłam za nią niecałe 20 złotych i jest to najniższa kwota, za jaką kupimy standardowego AmiGami. Średnia cena wynosi 25 złotych i zdecydowanie nie polecam płacić więcej!

 

Projekty wszystkich AmiGami jak i sama ich nazwa nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że ich powstaniu towarzyszyła inspiracja japońską sztuką składania papieru. Estetyka figurki od pierwszych chwil przyciąga oko. Geometryczne, jednocześnie łagodne kształty są bardzo przyjemne w odbiorze.

Jelonek posiada… Tum! Tum! Tum! Ruchomą głowę, którą można obracać o 360 stopni. To zdecydowanie podnosi jego poziom zabawowości, bo umożliwia chociażby pełniejsze odgrywanie różnego rodzaju scenek, wykonywanie sesji zdjęciowych i nagrywanie filmików.

W pięciu miejscach figurki znajdują się małe otwory. I tutaj chciałabym powrócić do moich rozważań na temat tego, że AmiGami nie są w 100% zabawkami kreatywnymi. Tak jak już wspomniałam, one wiele rzeczy z góry swoim użytkownikom narzucają. Otwory stanowią miejsce zadokowania specjalnych plastikowych wpinek dołączonych do zestawu. I nie ma innego miejsca, w których dałoby się je zadokować. To coś, co zostało narzucone, dlatego bez względu na to, jak fantastyczny czeka nas efekt, nie możemy się w pełni wykazać wyobraźnią.

Podobnie jest z samym przyozdabianiem figurki. Zestaw zawiera dwa kartoniki z gotowymi do wypchnięcia (nie potrzebujemy nawet nożyczek!) kolorowymi elementami i arkusz naklejek, a także instrukcję jak dekorować AmiGami.

Czy to źle? W żadnym wypadku! Moim zdaniem AmiGami to bardzo ciekawa i sensowna propozycja dla dzieci, które lubią kreatywne zajęcia, ale brak im zdolności manualnych albo cierpliwości do cięcia papieru. Ponieważ mimo wszystko w zabawie AmiGami króluje wyobraźnia, myślenie i planowanie.

Zawsze, kiedy widzę kartoniki z elementami do wypchnięcia, zastanawiam się na ile porządnie zostały one wstępnie ponacinane, żeby nie uległy zniszczeniu podczas uwalniania ich z ramki. W tym wypadku na trzydzieści (często bardzo fantazyjnych) elementów, lekkiemu zniszczeniu uległy dwa. A pragnę zauważyć, że byłam w swojej robocie bezpardonowa i pozbawiona sentymentu. Także ten fragment zabawy trzeba pochwalić! Dziecka z pewnością nie czeka przykra niespodzianka w postaci podartych elementów.

Jak pewnie zauważyliście na jednym z poprzednich zdjęć, do zestawu została dołączona tajemnicza pomarańczowa rurka wyposażona w bolec. Jest to narzędzie do zakręcania papierowych pasków w szeleszczące spirale. W przeciwieństwie do pozostałych elementów, paski zostały wyposażone w dwa otwory – jeden przyczepia się do figurki, w drugi natomiast wsadza się bolec i zakręca się papier. To bardzo łatwa, a jednocześnie wymagająca skupienia czynność.

Wpinek, które mają przytrzymywać papierowe elementy w miejscu jest sześć, a otworów w figurce pięć. Skąd ta nadwyżka wpinek? Ano stąd, że wpinki różnią się między sobą na takie, które układają papier płasko bądź też bokiem, dzięki czemu uzyskujemy różne elementy dekoracyjne.

Ozdabianie jelonka postanowiłam zacząć od czegoś prostego. Wybrałam mniejsze z papierowych elementów i nie użyłam żadnych naklejek. Mimo, że eksperyment był bardzo nieśmiały i ostrożny, końcowy efekt był uroczy. Desenie i kolory użyte w zestawie zostały dobrane w taki sposób, by wszystkie elementy zawsze tworzyły przyzwoitą kompozycję artystyczną.

Zabawa AmiGami jest w związku z tym przede wszystkim zabawą manualną połączoną z doborem kształtów i motywów. Możemy powiększać optycznie obszar głowy lub ogona, sprawiać, że jelonek będzie wyglądał bardziej jakby płonął lub jakby kwitnął czy też wybierał się właśnie na elegancką kolację w towarzystwie brytyjskich dżentelmenów.

Załączone naklejki są zdecydowanie lepszej jakości niż te z My Little Pony POP. Oczka doskonale pasują na zabawkę, nic nie wystaje, nic nie odpada. Naklejki w miarę łatwo jest też od figurki odkleić, chociaż te o bardziej finezyjnych kształtach (np. kwiatki z dużą ilością płatków) nieco się przy zdejmowaniu zaginają. Użytą raz naklejkę możemy ponownie umieścić na arkuszu, a na zabawce nie zostają ślady kleju. Zrobiłam test i celowo pięć razy zdejmowałam z jelonka jedną naklejkę, przyklejałam na blister, a potem znowu na jelonka. I prócz tego, że są na niej lekkie zagniecenia, nadal się trzyma i wygląda naprawdę dobrze.

Nie zapomniałam też o ogólnym teście na zabawowość, który polegał na zrzuceniu w pełni udekorowanej figurki z wysokości metra na panele. Wynik? Nic się nie stało! Co więcej, jeśli tylko usuniemy uprzednio wpinki, dziecko może bez obaw zabrać ze sobą zabawkę do przedszkola czy szkoły.

AmiGami do mnie przemawia. Nie jest drogie, bardzo ładnie wygląda, można się nim bawić na różne sposoby. Całość jest kolorowa, radosna, ale równocześnie stylowa, wręcz designerska. W żadnym wypadku nie ma nic wspólnego z kiczem. Chociaż znaczną część zabawki stanowi papier to jest on wysokiej jakości, foliowany, z połyskiem i odporny na podarcie, natomiast jeśli ktoś postanowi go z premedytacją zagiąć to nawet po wyprostowaniu pozostanie na nim wyraźny ślad.

Zabawka nie posiada żadnych znaczących wad i nawet jeśli wszystkie papierowe elementy gdzieś zaginą, pozostaje w dalszym ciągu bardzo ładna, porządnie wykonana figurka. Kawałek kartonu, kredki, dziurkacz i możemy ją ponownie ożywić.

Źródło: amazon.com

Zanim definitywnie zakończę recenzję, chciałabym jeszcze dodać, że jelonek był podstawową zabawką z serii AmiGami. Oprócz nich Mattel wprowadził na rynek jeszcze kilka innych podtypów – mini-figurki, które można umieścić na dołączonej do nich nasadce, zestawy z dwiema figurkami, figurki z domkami oraz figurki bardziej kreatywne (z dziurkaczem lub z flamastrami).

Źródło: amazon.com

Źródło: amazon.com

Chociaż AmiGami zdecydowanie pozytywnie wyróżniają się na rynku zabawek, nie mogłam im przyznać zaszczytnego tytułu Ithlini poleca, bo brakuje im uniwersalności i niezniszczalności, która musi cechować zabawki z tym tytułem. Mimo to zdecydowanie AmiGami chwalę za projekt, za wykonanie i za dobrą zabawę!

Nazwa: AmiGami Jeleń
Producent: Mattel
Wiek: 6+
Cena: Około 25zł
Opakowanie: Plastikowy blister
Dominujący materiał: Plastk i papier
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ dobry stosunek cena-jakość
+ strona wizualna i estetyka
+ wysoka jakość naklejek i papierowych elementów
+ obrotowa głowa figurki
+ duża odporność na zniszczenie
+ wielowymiarowa zabawa
+ zarówno dla dzieci o niskich jak i wysokich zdolnościach manualnych

Wady:
– źle nadrukowane oczko

Ocena końcowa: 8/10

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Figurki, Kreatywne, Recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Skomentuj

RECENZJA Hodowla Kryształów Science Time

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!

Zabawki naukowe rzadko kiedy mają coś wspólnego z faktyczną nauką. Rodzice nie powinni się więc spodziewać, że kupując dzieciom hodowlę kryształów, fabrykę glutów czy zestaw małego chemika, zakorzenią w nich miłość do nauki właśnie. Szczególnie wartościowe spośród zabawek naukowych są te, które pozwalają na zrobienie czegoś, co byłoby bez nich niemożliwe.

Wyhodować kryształy możemy domowymi sposobami i za grosze. Wystarczy sporządzić roztwór nasycony soli kuchennej, powiesić nad nim włóczkę i patrzeć jak z dnia na dzień narasta na niej coraz większy, biały kalafiorek. Ale takie kalafiorki są bardzo nietrwałe, kruszą się w rękach i nie możemy się nimi długo cieszyć. Z hodowlą kryształów Science Time jest inaczej. Co wcale nie oznacza, że lepiej.

Zestaw do hodowli kryształów kupimy za nieco mniej niż 20 złotych. Jest on dostępny w kilku kolorach: purpurowym (to ten, który testowałam), czerwonym, niebieskim i zielonym. W sieci można też znaleźć zdjęcia żółtej wersji, ale w tegorocznym (2016) katalogu importującej hodowle firmy nie figurował.

Zestaw spakowany jest w średniej wielkości tekturowe pudełko z systemem, który umożliwia jego wygodne otwarcie i ponowne zamknięcie. Ma to znaczenie o tyle, że jest on wielokrotnego użytku (kryształy możemy wyhodować około trzech-czterech razy zanim zabraknie nam składników).

Wewnątrz znajduje się butelka z diwodoroortofosforanem amonu zaopatrzona w wieczko uniemożliwiające jego otwarcie przez dziecko, pręcik do mieszania, plastikowe szkło powiększające, kubek, pojemnik na kryształy wraz z przykrywką, pinceta, opakowanie z kamykami, okulary ochronne oraz instrukcja.

I zaraz po przeczytaniu instrukcji w głowie każdego rozsądnego rodzica pojawi się pytanie… Czy to aby na pewno bezpieczne? Bo o ile napisy na opakowaniu zapewniają nas, że to nowoczesne doświadczenie jest „w wysokim stopniu bezpieczne dla dzieci”, o tyle instrukcja (którą możemy przeczytać dopiero po zakupie! ha-ha!) informuje, że:
– zestaw zawiera substancje chemiczne, które są sklasyfikowane jako niebezpieczne dla zdrowia;
– doświadczenie należy wykonywać z dala od miejsc przechowywania żywności;
– podczas przeprowadzania doświadczenia należy bezwzględnie nosić ochronę oczu (przy czym zestaw nie zawiera ochrony oczu dla dorosłych).
Obostrzeń jest znacznie więcej, mniej lub bardziej niepokojących. Wiadomo, że potencjalnych połykaczy żrących soli lepiej zniechęcać do ryzykownych zachowań niż przekonywać o tym, że czego nie zrobią, nic im się nie stanie. Ale po takiej lekturze człowiek ma się prawo zacząć zastanawiać czy to w ogóle bezpieczne i czy producent nie igra sobie z naszym zdrowiem i życiem, patrząc jedynie na zyski ze sprzedaży. Przecież historia zna takie przypadki.

Potencjalna szkodliwość doświadczenia nie jest jednak znowu taka zła. Wystarczy się wszak stosować do instrukcji, nie zjadać niczego, co zawiera zestaw, nie wdychać oparów, założyć na siebie specjalne okularki, wykonać wszystko jak należy i po kilku dniach można się cieszyć swoimi kryształami. Teoretycznie.

Pierwszy kłopot pojawia się kiedy po sporządzeniu roztworu barwionej na fiolet soli przelewamy ją do pojemnika i zamykamy. Instrukcja obiecuje nam, że już po kilku godzinach zobaczymy narastające na kamykach kryształy. W tym celu powinniśmy skorzystać z dołączonej do zestawu lupy, bo kryształki będą jeszcze małe.

Nie ważne jak wielkie czy niewielkie miałyby te kryształy być. I tak ich nie zobaczymy. Ani z lupką, ani bez lupki. Powód jest banalny. Roztwór soli jest tak intensywnie fioletowy, że nic przez niego nie widać. Początkowo liczyłam na to, że wraz z kolejnymi dniami moc barwnika będzie słabnąć i roztwór stanie się choć częściowo przejrzysty. Nic takiego nie nastąpiło.

Drugi kłopot bystry nabywca zauważa już po przeczytaniu instrukcji. Dziecko może go nigdy nie zauważyć… A kłopot ten stanowi zagwozdka czy gotowe kryształy są bezpieczne dla zdrowia? Czy możemy je trzymać w dłoni? Czy nic się nie stanie, jeśli położymy je na biurku albo półeczce, żeby móc je podziwiać? Na te pytania nie ma odpowiedzi ani na opakowaniu, ani w instrukcji, ani nigdzie indziej. Zanim w ogóle zabrałam się za recenzję, czekałam prawie miesiąc na odpowiedź od firmy importującej hodowle kryształów do Polski, pragnąc rozwiać wątpliwości. Nigdy jej nie otrzymałam…

Podczas przeprowadzania doświadczenia trzeba stosować ochronę oczu. Dołączone okulary są w dziecięcym rozmiarze, niemniej może je na siebie założyć także dorosły. Problem stanowi przejrzystość zamontowanych w nich szybek, a jeśli dziecko ma większy nos, można być pewnym, że okulary boleśnie mu się w niego wbiją.

Po tygodniu w naszym pojemniku powstają porządne, niebudzące wątpliwości kryształy. Co może się niektórym nabywcom nie podobać to to, że są one na stałe połączone z kamyczkami, którymi trzeba było wysypać uprzednio dno pojemnika, żeby kryształy miały na czym rosnąć. Nie są też duże, największy, który udało mi się wyhodować ma nieco ponad 3 centymetry.

Jak za taką cenę można się jednak w hodowlę kryształów pobawić. Zestaw Science Time jest najtańszym i jednocześnie jednym z bardziej dostępnych w Polsce. Kryształy powstają, są twarde i trwałe, samo doświadczenie łatwe do przeprowadzenia, ale musi się odbywać pod bezwzględną opieką dorosłych. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do słuszności tego stwierdzenia to polecam obejrzeć ten krótki fragment filmiku, w którym chłopiec macza palce w roztworze soli, żeby przesująć znajdujące się w nim kamyki…

Nazwa: Hodowla Kryształów Science Time
Producent: 4M
Wiek: 10+
Cena: Około 18zł
Opakowanie: Pudełko
Dominujący materiał: Plastik
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ niska cena
+ bezpieczna zakrętka na butelce z solą
+ łatwość przeprowadzenia doświadczenia
+ krótki czas oczekiwania na kryształy (około tygodnia)
+ możliwość kilkukrotnego wykonania doświadczenia

Wady:
– brak możliwości zobaczenia jak powstają kryształy poprzez ciemny roztwór
– wątpliwości co do bezpieczeństwa eksperymentu
– brak informacji o tym, jak należy postępować z gotowymi kryształami po ich osuszeniu

Ocena końcowa: 5/10

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Kreatywne, Recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | 3 komentarze

RECENZJA Drewniane Lody i Flądra Bigjigs

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!

Zabawki drewniane. Wiadomo, taka klasyka. Modne, kojarzą się ze stylem eko (choć niekoniecznie są ekologiczne), trochę nostalgiczne, trochę hipsterskie, trochę alternatywne. Nie jest to ten rodzaj zabawek, które zobaczymy w telewizyjnych reklamach. Tam króluje plastik.

Firma Bigjigs specjalizuje się w produkcji zabawek drewnianych, pluszowych i edukacyjnych, a także w produkcji mebli dla dzieci. Charakteryzuje ją przemyślane, jednolite wzornictwo typowe dla przedszkolnych wnętrz. Szczególnie ciekawe i nie tak często spotykane są zabawki wykonane w konwencji domków dla lalek, ale przedstawiające na przykład prehistoryczną krainę czy biegun północny z jego fauną (choć widok białych niedźwiedzi i pingwinów cesarskich w jednym zestawie powinien niepokoić, bowiem zwierzaki te żyją na przeciwległych krańcach kuli ziemskiej).

Bigjigs Pink
Bigjigs Dino
Bigjigs IceŹródło: Materiały producenta.

Recenzja początkowo miała dotyczyć tylko jednego produktu oferowanego przez Bigjigs, ale bez względu na to, na co padał wybór, pojedyncza zabawka wydawała się być niewystarczająca do napisania pełnego, wartościowego tekstu. Stąd to nietypowe połączenie, czyli… trójkolorowe lody oraz flądra. Smakowo rzecz zdecydowanie nietrafiona. Właśnie dlatego musiała się stać przedmiotem recenzji!

Figurki imitujące jedzenie, które proponuje nam producent kupujemy luzem, bez żadnego opakowania czy metki chyba, że są one skomponowane w dwupaki lub w zestawy (np. sushi, patera z babeczkami, skrzynka z owocami). Cena za pojedynczą figurkę to około 5-6 złotych. Większe, bardziej złożone zabawki tego typu mogą kosztować około 10 złotych.

Bigjigs Fishy Bigjigs Lolly
Źródło: Materiały producenta.

Brak opakowania, metki czy dołączonego folderu sprawia, że potencjalny nabywca jest pozbawiony jakichkolwiek dodatkowych informacji na temat zabawek. Gdyby nie fakt, że kupowałam je przez internet, miałabym kłopoty ze zidentyfikowaniem ich marki. Na figurkach próżno szukać logo czy choćby numeru seryjnego. Nie ma na nich kompletnie nic w tym rodzaju. Czy to dobrze, czy to źle, trudno ocenić. Niby zyskuje na tym estetyka. Z drugiej strony nie wiemy nawet czy zabawki nadają się dla dzieci poniżej trzeciego roku życia, czy nie.

Bigjigs A

Wykonanie figurek jest dobre. Jakość drewna wydaje się być w porządku, jest ono lekkie, mocne, na flądrze pod warstwą farby widać wyraźną fakturę. Wzornictwo nie powala, jednak jest to ciekawa opowieść o kształtach, która może inspirować dzieci i dostarczać im pomysłów choćby na wykorzystanie linii i plam w rysunku lub malowidle. Kolorystyka jest odrobinę smutna, zastosowane zostały złamane barwy. O ile flądra wygląda w porządku, to kolory posypki na lodzie nie nawiązują do niczego, co znamy z tych mrożonych przysmaków. Pierwszym skojarzeniem, które nasuwa się po tym, kiedy je zobaczymy jest kolorowy pieprz. Tylko… Co on robi na lodach?

Bigjigs B

Bigjigs C

Wzór lodów nie jest namalowany ze zbyt dużą dbałością o szczegóły. Widać, że nie jest to designerska zabawka dla koneserów czy pasjonatów jakości. Ale przedszkolakom w zupełności do szczęścia wystarczy.

Bigjigs E

Figurka ma jeszcze jeden mankament. Użyta na niej farba jest nietrwała. Nowa zabawka już miała delikatne ubytki na brzegach. Po przejściu testu na zabawowość, który wiązał się z faktem, że musiała ona upaść na gres z wysokości mniej więcej dwudziestu pięciu centymetrów, efekty były przykre dla oka. Wszystkie brzegi naszego graniastosłupowego loda poobdzierały się z farby.

Bigjigs J Bigjigs K Bigjigs L

Czy przeszkadza to w zabawie? Oczywiście, że nie. Część dzieci nie zwróci nawet uwagi na taki detal, a już na pewno nie porzuci przez niego zabawy. Niemniej nie polecałabym tego konkretnego modelu przedszkolom czy innym placówkom zaopatrującym się w zabawki dla większej liczby dzieci. Ten lód bardzo szybko zbrzydnie i umrze. A już z pewnością nie nadaje się dla maluchów, które lubią swoje zabawki gryźć. W tłumie zawsze jeden taki (lub jedna taka) się trafi…

Bigjigs D

Tym, za co należy trójkolorowy lód pochwalić, jest przemyślane wykonanie jego kształtu. Przysmak, choć kanciasty, to jednak został obrobiony w taki sposób, by wszystkie potencjalnie ostre brzegi zostały zaokrąglone, a kanty wyeliminowane. Drewniany patyczek, chociaż umieszczony w, wydawać by się mogło, zbyt dużym otworze,  jest bardzo mocno przytwierdzony do głównej części zabawki. Nie porusza się on, nie chybocze, próby jego obluzowania i wyrwania spełzły na niczym.

Bigjigs F

Flądra ma przemyślaną kolorystykę i wzornictwo. Z tego, co zauważyłam poszczególne modele mogą się nieco różnić rozmieszczeniem jasnoszarych elementów, ale ogólna idea jest zawsze zachowana. W przeciwieństwie do lodów, rybka jest jednoczęściowa, niczego do niej nie doklejono.

Bigjigs G

Oprócz tego, że może ona po prostu leżeć, jej brzegi są na tyle szerokie, że da się ją również postawić bokiem na płaskiej powierzchni. Rozmieszczenie ciężaru sprawia, że flądra zawsze opada ogonkiem w dół, a „dzióbkiem” do góry. Także można ją potraktować jak działające tylko raz i w jedną stronę wahadełko. Jeśli natomiast oprzemy ją bokiem na brzuchu na przykład na krawędzi półki albo stołu, a jej ogonek opuścimy w przestrzeń, to poruszona będzie ona przez chwilę balansować nad przepaścią, by wreszcie odzyskać równowagę i nie spaść. Dzieci z pewnością prędzej czy później dokonają takiego odkrycia i będą miały z tego sporo frajdy.

Bigjigs H

Spód rybki jest pozbawiony wzorków, ale i tak została ona zaprojektowana do tego, by leżeć jedną stroną na ziemi. Chociaż malunek po obu bokach byłby miłym akcentem. Test z upadkiem flądra zaliczyła znacznie lepiej niż lody. Jej obły kształt uchronił ją przed większymi ubytkami farby, lecz mimo to bez strat się nie obeszło.

Bigjigs M
Bigjigs N

Zabawki nie są duże. Ot, takie w sam raz dla młodszego dziecka. Lody mają około 10, a rybka około 6 centymetrów.

Bigjigs I

Zabawki imitujące jedzenie, które oferuje firma Bigjigs nie wyróżniają się niczym szczególnym spośród innych zabawek tego typu. Można nimi swobodnie odgrywać scenkę zakupów w sklepie spożywczym albo na targu rybnym, udawać, że idzie się po plaży w upalny dzień, jedząc lody albo, że łowi się flądrę. Choćby w wymyślonym strumieniu (tak, oczywiście, że flądry nie pływają w strumieniach).

Ich jakość jest zwyczajna, estetyka w porządku. Można nimi wzbogacić dziecięcy kuferek z zabawkami za niewielką kwotę. To sensowny pomysł na prezent dla przedszkolaka, którego nie bardzo znamy. Było nie było zabawa w udawanie jest wiecznie żywa i taką też pozostanie.

Nazwa: Trójkolorowe lody i flądra Bigjigs
Producent: Bigjigs
Wiek: Brak informacji
Cena: Około 5-6 złotych (od sztuki)
Opakowanie: Brak
Dominujący materiał: Drewno
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ przystępna cena
+ przyzwoite wykonanie
+ solidnie połączone elementy

Wady:
– brak informacji o grupie wiekowej
– odkruszająca się farba

Pedagogiczne plusy:
+ rozwój motoryki małej i dużej
+ rozwój wyobraźni
+ figurki idealne do zabawy w sklep

Pedagogiczne minusy:
– brak

Ocena końcowa: 7/10

~ Ithlini

Facebook Comments
Opublikowano Figurki, Recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Skomentuj