Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!
Petitki Lubisie to ciasteczka, które były dostępne w sklepach jeszcze za mojej dziecięcej kadencji, a ostatnio w telewizji pojawił się nowy, makabryczny skądinąd spot, je promujący. Na spocie najpierw przytłoczony samotnym dzieciństwem jedynak wyobraża sobie, że rozmawia z Misiem Lubisiem, a następnie odgryza głowę jego spożywczej wersji. Oczywiście się droczę, bo nie od tego są reklamy, żeby były sensowne.
Recenzja dotyczy LUBISIA Z NADZIENIEM CZEKOLADOWYM. Takie ciasteczko występuje jeszcze w kilku innych wersjach smakowych, między innymi mlecznej i truskawkowej, pojawiają się też wersje sezonowe i inne. Kupimy je za około złotówkę.
Wraz z nową kampanią reklamową opakowania Lubisiów zostały odpowiednio odświeżone i od teraz spogląda z nich na nas wygenerowany komputerowo miś. Napisy na folii informują nas, że znajdujące się w środku ciasteczko nie zawiera konserwantów ani sztucznych barwników.
To trochę tak, jakby producent wody mineralnej chwalił się tym, że nie zawiera ona cukru. Rzadko które ciastka czy to miękkie, czy kruche zawierają jakiekolwiek barwniki, bo zwyczajnie ich nie potrzebują. Czyż złocisty biszkopcik sam nie prosi się o schrupanie? Otóż to! Podobnie ma się sprawa z konserwantami. Konserwanty dodaje się przecież do produktów, które rzeczywiście wymagają konserwacji, na przykład do mięs. Zapakowane szczelnie ciastko pozbawione takich czarujących składników nie zostanie zjedzone przez grzyby. Taka ściema od producenta na dzień dobry powinna wzbudzić niesmak wśród klientów, bo nie dość, że jest to swego rodzaju kłamstwo, to ma ono na celu uśpienie czujności rodziców względem tego, co rzeczywiście w ciastku jest. No bo skoro nie ma w nim tych niedobrych barwników i konserwantów, no to już musi być dobre. A wcale nie!
Skład Lubisiów wygląda następująco: mąka pszenna 27,3%, syrop glukozowo-fruktozowy, jaja 12,3%, cukier, olej rzepakowy, czekolada 6%, miazga kakaowa, cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgator (lecytyna sojowa), stabilizator (glicerol), odtłuszczone mleko w proszku (3,4%), mleko pełne w proszku (2,2%), skrobia pszenna, substancje spulchniające (difosforany, węglany sodu), emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mlekowym), estry kwasów tłuszczowych i poliglicerolu, lecytyna sojowa, sól, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, aromaty.
Jeśli jest w Lubisiach coś zdrowego to może jest to trochę mleka w proszku, kakao i lecytyny sojowej. Tym, co niepokoi najbardziej jest wysoka zawartość cukrów i to nie tylko sacharozy, ale i syropu glukozowo-fruktozowego, który to syrop zwiększa ryzyko występowania cukrzycy i otyłości. Natomiast nadmiar difosforanów może niekorzystnie wpływać na wchłanianie wapnia, a nawet powodować osteoporozę.
Po rozdarciu folii (nie jest ono trudne, dziecko może rozedrzeć folię samodzielnie) otrzymujemy papierową rynienkę, w której spoczywa nasz ciasteczkowy miś. Wygląda on mniej więcej tak samo jak owo ciasteczko pokazywane na reklamach i na samym opakowaniu. Jest może odrobinkę ściśnięty, ale niewiele mu brakuje do ideału za co warto pochwalić producenta.
Jeśli przerzucimy misia na brzuch, poznamy nieco przerażającą prawdę dotyczącą sposobu jego nadziewania, bowiem miś jest najwidoczniej nakłuwany jakąś szprycą o czym świadczą dwie czekoladowe dziurki w jego biszkoptowym ciele.
Przeciąwszy ciastko na pół poczułam się oszukana, bo wydawało mi się, że nadzienia w środku jest zdecydowanie za mało, ale potem zdałam sobie sprawę z tego, że przecież głównie nadzieniowe punkty nie znajdują się centralnie na środku (co też potwierdziła późniejsza degustacja).
W smaku Lubiś jest znośny. I tyle. Zdecydowanie zbyt słodki (nawet jak dla osoby dorosłej, a co dopiero dla dziecka), nieprzyjemnie miękki (chyba, że z powodu próchnicy nie ma się połowy swoich mleczaków), nie zachęca do dokładnego żucia i pozostawia w ustach niemiły posmak, który zmusza do tego, żeby od razu go czymś popić. Jedyne co mogę zaaprobować to smak nadzienia, prawdziwie czekoladowy, a nie czekoladopodobny. To jednak nie wystarczy, bym poleciła tą przekąskę dzieciom.
Nazwa: Ciastko Petitki Lubisie Czekoladowe Nadzienie
Pełna nazwa: Brak
Producent: Mondelez
Cena: Około 1zł
Opakowanie: Folia z papierową rynienką
Waga: 30g
Alergeny: pszenica, jaja, soja, mleko, orzechy
Dobre składniki:
+ mleko w proszku i pochodne
+ kakao
+ lecytyna sojowa
Złe składniki:
– cukier (w zbyt dużych ilościach)
– syrop glukozowo-fruktozowy
– difosforany
Zalety:
+ waga dostosowana do dzieci
+ wygląd ciasteczka
+ smaczne czekoladowe nadzienie
Wady:
– kłamstwo dotyczące zawartości barwników i konserwantów (ciastka generalnie ich nie zawierają)
– za dużo cukru
– ciasteczko zbyt miękkie (nie zachęca do dokładnego żucia)
– niemiły posmak
Ocena końcowa: 4/10
~ Ithlini
Będziesz oceniać też zagraniczne słodycze? Japońskie pocky czy coś w tym stylu…
Nie, moją intencją jest recenzowanie produktów dostępnych powszechnie w Polsce i dedykowanych dzieciom. 😉
Huh. Właśnie kupiłam.
Okropnie dużo tego cukru, ale jednocześnie nie potrafię się powstrzymać przed jedzeniem ich :’)