Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!
My Little Pony POP to nowa seria zabawkowych kucyków, których wymienne części można ze sobą łączyć w dowolny sposób, tworząc tym samym figurki swoich marzeń. Angielski czasownik to pop ma wiele znaczeń i żadne z tych, które udało mi się znaleźć w słowniku nie do końca oddaje ideę oferowanych figurek. Ma ona związek z faktem, że żeby zmontować kucyka w całość, należy go najpierw „wypstryknąć” z trzaskiem ze specjalnej ramki, a następnie połączyć ze sobą wszystkie jego elementy, czemu również towarzyszy charakterystyczny dźwięk.
Recenzja dotyczy My Little Pony POP Princess Twilight Sparkle, ale ze względu na to, że wszystkie zabawki serii POP wychodzą spod jednej sztancy, można ją śmiało rozciągnąć na każdy dostępny model. Ja wybrałam Twilight z dwóch powodów. Raz, że lubię po prostu tę postać a dwa, że jako jedyna z tych tańszych kuców posiada i róg, i skrzydła. Dowolnego kucyka z tej serii za wyjątkiem zestawów specjalnych, w których na przykład mamy dwie figurki, dodatkowe akcesoria lub domki, kupimy za około 15 złotych.
Jeśli chodzi o opakowanie, to naprawdę robi wrażenie! Jest bardzo ładne, kolorowe, wręcz woła „gwarantujemy wspaniałą zabawę!”. Z przodu przez przezroczysty plastik widać wszystkie elementy kucyka. Dużym atutem jest to, że możemy się dobrze przyjrzeć oczom i uroczemu znaczkowi, by upewnić się, że są ładnie nadrukowane. Z tego, co wdziałam, większość figurek nie ma z tym problemu, brzydki nadruk zdarza się rzadziej niż w przypadku zwykłych figurek My Little Pony.
Z tyłu opakowania znajduje się uproszczona instrukcja, z której dowiadujemy się, że kucyka najpierw wyjmujemy z ramki, następnie łączymy ze sobą poszczególne części i ozdabiamy naszą figurkę naklejkami dołączonymi do zestawu. Jest też zachęta, żeby mieszać ze sobą różne elementy, jeśli ma się więcej niż jedną figurkę, a także informacja, że „elementy muszą zostać wyjęte z ramki przez osobę dorosłą”. Trochę szkoda, bo w telewizyjnej reklamie dzieci same składają swojego kucyka od początku do końca i tego też pewnie oczekują po prawdziwej figurce.
Zabawkę z opakowania wydobywa się łatwo, jeśli tylko robi się to sposobem, czyli przecina się taśmę klejącą, mocującą plastik do tektury, a następnie się go od niej odrywa. Inaczej może się to okazać kłopotliwe. Po tym zabiegu otrzymujemy plastikową, stylizowaną ramkę z dwoma połówkami ciała kucyka, dwa skrzydełka, grzywę, ogon, naklejki, ulotkę reklamową i dwie informacje od producenta, w tym jedną o niebezpieczeństwie zakrztuszenia się małymi elementami, które zawiera zestaw.
W kwestii wydobycia kucyka z ramki, muszę przyznać, że jest to dość męczące zajęcie. Od razu staje się jasne, dlaczego dzieci nie powinny się go same podejmować. Trzeba mieć sporo siły, a jeśli się jej nie ma, istnieje ryzyko, że skaleczymy się ostrymi krawędziami ramki. Ale bez względu na to jak słabymi wypykaczowaczami jesteśmy, figurka podczas uwalniania z ramki nie ucierpi. Kiedy elementy są już gotowe do połączenia, pojawia się zagwozdka na ile prawa i lewa część ciała będą do siebie pasować. Czy aby nie będzie się między nimi pojawiała jakaś brzydka przerwa?
Okazuje się, że nie jest tak źle. Na znacznej długości obie połówki ładnie się ze sobą łączą. Największa przerwa powstaje na pyszczku Twilight, ale jest do przyjęcia. Ogonek wpina się do całości bardzo łatwo, nieco gorzej ma się sprawa z grzywą, jednak jest to kwestia wprawy i odpowiedniej techniki, którą każdy sobie z czasem wyrobi. Prawdziwy kłopot stanowią skrzydła. Warto w tym miejscu nadmienić, że poszczególne części figurki zostały wykonane z różnych materiałów. Ciało to twardy plastik, natomiast pozostałe elementy to plastik miękki, taki gumowaty. Grubą grzywa i ogon z niego wykonane łatwo włożyć, wyjąć i utrzymać w figurce. Natomiast umieszczenie cienkich, giętkich skrzydełek w płytkich dziurkach jest trudne i nawet wpychając je najmocniej, jak tylko się da, to nadal ma się wrażenie, że zostały umocowane za słabo. Kilkusekundowa zabawa imitująca latanie czy zwykłe pomiętoszenie kucyka w rękach powodują odpadanie skrzydełek.
Rozmiar kucyka sprawia, że stanowi on doskonałą zabawkę dokieszeniową, czyli taką, którą można zabrać na spacer, do przedszkola, do szkoły czy idąc w gości. I rzeczywiście, jeśli zabierzemy księżniczce Twilight jej skrzydełka to może się ona jako taka zabawka sprawdzić. Ale! Ale! Co z dołączonymi do zestawu naklejkami? Producent zachęca, żeby ozdobić nimi naszego kucyka, więc i ja nie omieszkałam tego uczynić. No i niestety szybko spotkał mnie kolejny zawód, bo naklejki już na wstępie słabo trzymały się figurki. Musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby zmusić je do pozostania z moim kucykiem na dłużej. Zabawka fantastycznie wygląda, kiedy się ją przyozdobi tylko co z tego, skoro naklejki odpadają? Producent mógł po prostu zadrukować kucyka i też by było dobrze (a nawet lepiej).
Rzecz jasna, można by księżniczkę Twilight pozostawić oklejoną na półeczce w pokoju, gdzie nic by jej nie groziło, ale przecież zabawki są do zabawy do ciężkiego kalafiora! Dlatego postanowiłam poddać tak przygotowaną figurkę testowi na zabawowość, wkładając ją do kieszeni kurtki i spędzając z nią w ten sposób cały dzień. Kucyk był więc ze mną na rowerze, w autobusie i podczas wolontariatu w ośrodku hipoterapeutycznym.
Przed rozpoczęciem testu, figurka miała na sobie łącznie 18 naklejek, po 9 z każdej strony. Po jego zakończeniu miała już tych naklejek 14, prawie wszystkie lekko pozdzierane na brzegach, a dodatkowo jedno skrzydełko postanowiło odpaść. Także trwałość naklejek przy intensywnej zabawie jest bardzo mała, zważywszy na to, że test trwał tylko jeden dzień.
Ogólnie rzecz biorąc, jakość zabawki wydaje mi się być tylko trochę lepsza, niż jakość dowolnej figurki, którą dołącza się dzieciom do Happy Meal’a. Jednak wśród wszystkich produktów My Little Pony, zabawki POP mają kilka cech, które dają im przewagę względem pozostałych „członków rodziny”. Są tanie, mają ciekawą stylistykę nawiązującą do pluszaków (guziczki w kształcie serca na nogach i uszach, imitujące ścieg zygzaki na grzywie, ogonie i skrzydłach) i można je ze sobą mieszać, tworząc własne kucyki. To dobra zabawka dla dzieci, które nie przywiązują się do jednego wzoru, lubią eksperymentować, łączyć ze sobą kolory i kształty, i mieć poczucie, że coś powstaje.
EDYCJA: Zakładając TULIthlini postanowiłam nie zmieniać radykalnie treści recenzji, ale w tym przypadku muszę postąpić inaczej. Otóż miał miejsce wypadek, który skłonił mnie do zmiany oceny z 7 na 4. Jakiż to wypadek? Ano taki, że pewnego dnia wzięłam do ręki opisywaną powyżej figurkę, wygięłam jej lekko skrzydełka, a tu ziu! i jedno ze skrzydełek się złamało. Innymi słowy zabawka straciła jeden ze swoich podstawowych walorów. Do-ki-tu!
Nazwa: My Little Pony POP Princess Twilight Sparkle
Producent: Hasbro
Wiek: 4+
Cena: Około 15zł
Opakowanie: Pudełko
Dominujący materiał: Plastik
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie
Zalety:
+ mały rozmiar
+ możliwość łączenia ze sobą różnych elementów (jeśli ma się więcej niż jednego kucyka)
+ ładna stylistyka nawiązująca do pluszaków
+ łatwość składania i rozkładania
+ dobrze pasujące do siebie elementy
Wady:
– odpadające i trudne do przyłączenia skrzydełka, które po pewnym czasie się łamią
– odpadające, słabej jakości naklejki
– trudność w wyjęciu elementów z ramki (konieczna pomoc osoby dorosłej)
Pedagogiczne plusy:
+ rozwój motoryki małej i dużej
+ rozwój wyobraźni
+ rozwój umiejętności logicznych (figurka to mini-puzzle)
+ trening uwagi i odpowiedzialności (dzięki co i rusz odpadającym skrzydełkom)
Pedagogiczne minusy:
– zagubienie któregoś z elementów może być bardzo przykre dla dziecka
Ocena końcowa: 4/10
~ Ithlini
Pingback: Hazard dla przedszkolaków. RECENZJA My Little Pony Cutie Mark Crew Seria 3 | TULIthlini
Pingback: Origami, tylko łatwe. RECENZJA AmiGami Jeleń | TULIthlini
Bardzo podoba mi się to, w jaki sposób piszesz recenzje. Nie mogę się doczekać następnej. 🙂
Dziękuję! 😀 Może jakieś propozycje co do kolejnych recenzji? Chętnie się dowiem, jakie zabawki cię interesują. 😉