Zamiast kanarka? RECENZJA Digibirds Chief (Solo)

Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!
Chcesz być na bieżąco? Zapraszam na stronę TULIthlini na facebooku.

Po internecie krąży taki oto żart: Do weterynarza przychodzą zatroskani rodzice z zapytaniem, jakie zwierzątko powinni wybrać dla swojej pociechy. Najlepiej, żeby nie było zbyt wymagające – jak najmniej karmienia, czesania, głaskania, wyprowadzania, chorowania i tak dalej. Weterynarz kiwa ze zrozumieniem głową, po czym proponuje rodzicom, żeby podarowali swojemu dziecku kamień.


Źródło: Materiały producenta.

Imitujące zwierzątka zabawki interaktywne to szczególny rodzaj takiego właśnie kamienia. Kamienia naszprycowanego technologią, która ma zadośćuczynić faktowi, że nie jest on prawdziwym kotkiem, pieskiem czy chomikiem. Jak wspomniałam w artykule „Jak (z powodzeniem) kupować zabawki na święta?„, są to zazwyczaj marne zabawki, bo dużo kosztują, a szybko się nudzą ze względu na niewielką ilość posiadanych funkcji oraz trudności jakich przysparzają próby wchodzenia z nimi w interakcje. Nierzadko zmuszenie ich do wykonania jakiegoś polecenia zajmuje mnóstwo czasu i odbiera całą przyjemność, jaką powinno przynosić obcowanie z nimi.

Digibirds są troszkę inne. Przede wszystkim nie kosztują tak wiele. Elektronicznego ptaszka możemy nabyć za około 30-35 złotych i jest to konkurencyjna cena w stosunku do typowych zabawek interaktywnych, które zazwyczaj kosztują około 100 złotych wzwyż. Jeśli chcemy kupić ptaszka w ramce bądź w klatce, oczywiście zapłacimy więcej.

Zabawka w swojej podstawowej formie znajduje się w plastikowo-tekturowym, łukowato wygiętym opakowaniu niewielkich rozmiarów. Ponieważ swojego ptaszka kupiłam przez internet, trafiłam na opakowanie w języku angielskim, ale w sklepach natkniemy się również na takie z polskimi napisami.

Na froncie widnieje informacja, że ptaszek śpiewa solo oraz w chórze, zna 55 odgłosów i piosenek, i że jest gotowy do zabawy, ponieważ dołączono do niego baterie. Co istotne, zabawki nie można przetestować przed wyjęciem jej z opakowania. Dzięki temu mamy pewność, że nikt jej przed nami nie dotykał i że będzie ona sprawna, a nie rozładowana.

Z tyłu zostały zasadniczo powtórzone frontowe informacje. Mamy też oznaczenie CE, które powiadamia nas, iż zabawka spełnia normy Unii Europejskiej w zakresie bezpieczeństwa i ochrony zdrowia.

U spodu trafiła się notka od dystrybutora, ale podejrzewam, że z tym jest akurat różnie. Wyjęcie ptaszka z opakowania to kwestia kilku chwil. Oprócz niego w zestawie znajduje się również specjalny podstawko-pierścionko-gwizdek, o którym za chwilę.

Ptaszki Digibirds mają 3 serie (w tym kilka dodatkowych, limitowanych ptaszków), a wszystkich zabawek jest obecnie 56. Nie różnią się między sobą niczym prócz wyglądu. I o tym wyglądzie słów kilka. Każdy ptaszek posiada swoje imię oraz wyróżniający go wzór i kolorystykę. Co godne uwagi ptaszki nie są pokryte losowymi figurami geometrycznymi czy rysunkami tak, by jakoś tam wyglądały. Nie, nie. Wygląd każdego z nich został zaprojektowany w oparciu o konkretny motyw. Mój ptaszek ma na imię Chief, czyli Wódz i widać na nim wyraźne północnoindiańskie motywy. Istnieje ptaszek imieniem Snowflake, czyli Płatek Śniegu i jest to ptaszek biało-błękitny z płatkami śniegu na skrzydłach, a ptaszek Polek jest oczywiście biało-czerwony.

Przejrzałam wszystkie 56 ptaszków i muszę przyznać, że każdy z nich został zaprojektowany w bardzo przemyślany sposób. Choć baza pozostaje ta sama (tylko wybrane ptaszki posiadają czubki takie jak Chief), twórcy zabawki w wyjątkowo umiejętny sposób posłużyli się kolorami i motywami, żeby w efekcie powstały ptaszki o tak różnorodnym charakterze. Znajdziemy wśród nich urokliwą Love, całą różową i w serduszka, jak również czarną, niepokojącą Edge, której skrzydła pokrywa pajęczyna.

Ptaszki wyglądają ładnie na grafikach i w reklamach. Na żywo prezentują się równie dobrze i to z każdej strony, także od spodu. Producent od początku nie próbował zrobić z Digibirdsów prawdziwych zwierzątek i otwarcie wykorzystał fakt, że są to jedynie plastikowi imitatorzy. Chief został zrobiony z dwóch rodzajów tworzywa. Pierwsze jest gładkie i połyskliwe, została z niego wykonana głowa, ciało oraz dzióbek. Drugie jest miękkie z delikatną fakturą i został z niego wykonany czubek oraz łapki ptaszka. Dzięki temu zabawka jest bezpieczna (ostre wizualnie krawędzie są w rzeczywistości elastyczne) i praktyczna (łapki łatwo zaczepić na dołączonym gwizdku).

Na grzbiecie ptaszka znajdują się otwory głośnika, na piersi zaś mikrofon i włącznik wyposażony w tryb solo oraz tryb chóru. Zabawka chodzi na baterie, wymienimy je odkręcając pokrywkę na podbrzuszu.

Aby rozpocząć zabawę, musimy wybrać jeden z trybów. O ile nie posiadamy minimum dwóch ptaszków, nie skorzystamy z trybu chóru. Po jego włączeniu rozlega się seria dźwięków, która ma pomóc zsynchronizować się zabawkom, jednak jeśli ptaszek nie wykryje kompana, nie wyda z siebie żadnego odgłosu. Przestawiając włącznik na solo sprawimy, że ptaszek zacznie przez chwilę poruszać dzióbkiem, kręcić główką i ćwierkać. Potem musimy podjąć decyzję o tym, jak będziemy się z nim bawić.

Sposoby na zabawę są cztery (pięć, jeśli posiadamy pewną szczególną zdolność). Po pierwsze możemy podmuchać przez minimum 3 sekundy na umieszczony na piersi ptaszka mikrofon, w efekcie czego ptaszek będzie ćwierkać. Po drugie możemy z bliskiej odległości zagwizdać, na co również rozlegnie się ćwierkanie. Po trzecie możemy zadąć w gwizdek z zestawu, a ptaszek zacznie wówczas śpiewać losową melodię (między innymi Odę do Radości, Marsz Weselny i Happy Birthday), która trwa około 10-15 sekund. Ostatni sposób to pozostawienie ptaszka samemu sobie. Będzie on wówczas ćwierkał przez jakiś czas, aż przejdzie w tryb oszczędzana baterii (w tym trybie nie zareaguje już na nasze dmuchanie czy gwizdanie i należy go ponownie uruchomić, jeśli chcemy się bawić dalej).

Jeśli chodzi o skuteczność gwizdka, to wynosi ona 100%. Ptaszek bardzo dobrze „słyszy” gwizdek i każdorazowo odpowiada na niego melodyjką. Jakość wydawanych przez niego odgłosów jest w porządku. Każdy ma swoją wrażliwość, mnie te dźwięki nie irytują ani nie męczą. Są one jednak dość głośne i dlatego powinno się Digibirdsy trzymać z dala od malutkich dzieci (producent stawia jako granicę 3 rok życia), ponieważ mogą one spowodować u maluchów uszkodzenie słuchu. Starszym dzieciom grozić nie powinny.

Chief! Ćwierka i odpowiada na wezwanie gwizdka.

Jeśli mamy dobry słuch muzyczny i umiemy odtworzyć samodzielnie dźwięk gwizdka, będziemy w stanie przekonać ptaszka, żeby uraczył nas melodyjką bez konieczności posługiwania się gwizdkiem. Jest to całkiem proste i stanowi fajne wyzwanie dla dzieci i dorosłych.

Ponieważ Digibirds chodzą na baterie, naturalną koleją rzeczy pewnego dnia się one rozładują. Producent poradził sobie sprytnie i z tą niedogodnością. Abyśmy nie obudzili się któregoś ranka, by ze zgrozą stwierdzić, że zabawka nie działa, otrzymujemy od niej specjalny sygnał alarmowy, kiedy bateria jest już na niskim poziomie. W takim przypadku ptaszek zastyga w bezruchu z rozwartym dramatycznie dzióbkiem i wydaje z siebie serię smętnych, niskich pojękiwań.

Gwizdek, prócz swego wokalnego zastosowania, służy jako podstawka na ptaszka oraz coś w rodzaju pierścionka na dwa palce. Możemy dzięki niemu przenosić wygodnie naszą zabawkę z miejsca na miejsce, czując się trochę tak, jakbyśmy mieli na palcach prawdziwego kanarka, zeberkę czy ryżowca. Gwizdek pasuje zarówno na dziecięcą jak i dorosłą dłoń.

Ćwierkanie i śpiewanie ptaszka jest bardzo realistyczne w tym sensie, że ruchy jego głowy i dzióbka są zawsze doskonale skoordynowane z wydawanymi przez niego odgłosami. Dzióbek nie otwiera się i nie zamyka byle jak, tylko w określony sposób, uwarunkowany tym, jakie aktualnie ptaszek dobywa z siebie dźwięki.

Chociaż Digibirds należą do ogólnie nielubianych przeze mnie zabawek interaktywnych, spodobały się mi i całej mojej rodzinie, wywołując uśmiech nawet na poważnych zazwyczaj twarzach. Nie posiadają one zbyt wielu funkcji, a jeśli mamy jednego to nie zaśpiewa nam w chórze. Niemniej są wykonane z dobrej jakości materiału, charakteryzują się dużą estetyką i świetnie radzą sobie z powierzonym im przez producenta zadaniem. Ze względu na duży wybór wzorów, możemy je podarować praktycznie każdemu, od lekarza do zakochanej w kolorze niebieskim pięciolatki, od pani ze sklepu spożywczego do nieco zbuntowanego dziesięciolatka interesującego się przestrzenią kosmiczną. Bardzo sympatyczna sprawa.

Nazwa: Digibirds Seria 3 Chief
Producent: Silverlit
Wiek: 3+
Cena: 30-35zł
Opakowanie: Pudełko
Dominujący materiał: Plastik
Baterie: Tak
Efekty dźwiękowe: Tak
Efekty świetlne: Nie

Zalety:
+ wysoka jakość wykonania
+ bardzo dobra koordynacja pomiędzy dźwiękiem a ruchami
+ stuprocentowa responsywność na gwizdek
+ atrakcyjna jak na zabawkę interaktywną cena
+ duża ilość modeli do wyboru
+ wzornictwo
+ automatyczny tryb oszczędzania baterii
+ alarm informujący o rozładowującej się baterii
+ 55 dźwięków i melodyjek

Wady:
– mała ilość trybów zabawy

Ocena końcowa: 8/10

Czy recenzja była Twoim zdaniem przydatna i pomogła Ci w wyborze odpowiedniej zabawki? Jeśli tak, zostaw komentarz. Będzie mi niezmiernie milutko, jeśli to zrobisz.

Facebook Comments
Ten wpis został opublikowany w kategorii Figurki, Interaktywne, Recenzje i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Zamiast kanarka? RECENZJA Digibirds Chief (Solo)

  1. Piotrek pisze:

    Mądre słowa. No i w sumie temat dość na czasie.

  2. Piotrek pisze:

    Bardzo przydatny artykuł. Widać lekkie pióro autora 🙂 Pozdrowienia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.