Jeśli szukasz skrótowej recenzji, zapraszam na sam dół wpisu!
Drewniane zabawki to nigdy nie starzejąca się klasyka. Moimi ulubieńcami w ich wielkiej rodzinie są piękne, bogate w detal domki z pełnym wyposażeniem, nierzadko malowane i wzbogacone w akcesoria wykonane z materiału takie jak kocyki, poduszki czy zasłony w oknach. Natomiast figurki zwierząt to najczęściej wyrzeźbione z pojedynczego klocka nieruchome posągi albo korpusy wyposażone w kółka, by dało się je za sobą ciągnąć lub popychać w wyścigu z własną wyobraźnią. Dlatego zabawki firmy Anamalz natychmiast przykuły moją uwagę, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam je w jakimś sklepie internetowym.
Nietypowy wygląd, sznureczkowe nóżki, dodatek materiału w niektórych modelach zainteresowały mnie i skłoniły do zakupu jednej z tych zabawek. Wkrótce weszłam w posiadanie kolejnej, kolejnej i jeszcze jednej.
O Anamalz nie przeczytamy wiele w polskojęzycznej sieci. Producent nie ma oficjalnej strony w języku polskim, prowadzi jednak bogatą, zawierającą mnóstwo informacji stronę w języku angielskim (anamalz.com). Z niej też łatwo dowiedzieć się wszystkiego, co mogłoby nas interesować odnośnie tych zabawek. Zostały one zaprojektowane przez mieszkającą w Australii parę, po raz pierwszy wydano je w 2007 roku i od tego czasu cieszą się dużym uznaniem w zabawkarskim światku, czego dowodem jest wiele przyznanych im nagród, w tym Australian Interior Design Award, o którą to nagrodę walczą projektanci z wielu dziedzin sztuki użytkowej.
Coistotne Anamalz są produkowane w ściśle uregulowany sposób. Wytwarza się je w spełniającej wysokie standardy fabryce w Chinach (co nie powinno wcale odstraszać potencjalnych nabywców, większość wiodących producentów zabawek ma swoje fabryki właśnie w tym kraju). Drewniane elementy Anamalzów pochodzą z drzew Schima superba (nie byłam w stanie znaleźć polskiej nazwy, jestem pewna, że jakiś zaawansowany denreolog interesujący się środkowo-wschodnią Azją byłby jedyną osobą zdolną pospieszyć mi z pomocą). Drzewa te rosną ponoć bardzo szybko, dlatego ścinanie ich nie wyrządza dużej krzywdy środowisku. Powstałe przy produkcji odpady drzewne są przekazywane lokalnym gospodarstwom, celem uprawy pieczarek (pieczarki lubią trocinki).
Wszelkie tkaniny użyte do wyrobu Anamalzów są pozbawione związków azowych (podejrzewanych o rakotwórczość oraz mogących wywoływać reakcje alergiczne), farby oraz kleje spełniają wysokie kryteria, a elementy takie jak rogi reniferów, łosi i dinozaurów wykonane z tworzywa TPR, czyli gumy termoplastycznej, z której produkuje się między innymi zabawki dla niemowląt.
To tyle tytułem wstępu! A teraz pora przejść do rzeczy, czyli do tytułowej świnki. Taką różowouchą pannę możemy kupić już za około 20 złotych. Nabycie jakiegokolwiek Anamalza nie jest w naszym pięknym kraju szczególnie łatwe, ale przy odrobinie dobrej woli jak najbardziej możliwe, chociaż zdobycie konkretnego interesującego nas zwierzaka może być kłopotliwe. Na te zabawki jeszcze nigdy nie natknęłam się u nas w sklepie stacjonarnym, widuję je jedynie w sieci.
Świnka (jak prawie wszystkie zabawki Anamalz) nie posiada żadnego opakowania. Jedynym dowodem na to, że nikt się nią przed nami nie bawił jest przewieszona przez jej szyję biała gumka z pękiem papierowych, poskładanych etykietek.
Po zdjęciu gumki z szyi świnki przekonujemy się, że etykietki są trzy. Pierwsza to ulotka producenta, z której dowiemy się, że użyta farba jest przyjazna dzieciom, zabawka dedykowana jest maluchom od 3 roku życia, wykorzystane drewno to surowiec odnawialny, figurka została zaprojektowana w Autralii i wytworzona ręcznie (pytanie brzmi do jakiego stopnia, skoro zabawki wyglądają jakby były zrobione „od sztancy”?), natomiast jeden procent ceny Anamalza zostanie przekazany różnym organizacjom ochrony dzikich zwierząt oraz organizacjom działającym na rzecz dzieci. Trochę tego dużo i może się wydawać, że na wyrost, ale ja na przykład lubię, jeśli każdy aspekt produkcji został przemyślany w taki sposób, by szło za nim czynienie jakiegoś małego dobra niż zupełnie nic.
Przygodom nie koniec, z tyłu tej ulotki mamy bowiem adres strony internetowej oraz zdrapkę, pod którą kryje się specjalny kod, dzięki któremu możemy ożywić naszego drewnianego zwierzaka. Jak to działa? Niestety nie mam pojęcia, bo nigdzie na stronie nie można znaleźć miejsca do wpisania kodu (no dobrze, jest jedno miejsce, ale tam kod zdaje się nie działać i ogólnie tak jakoś… nie pasować). Moja świnka została wyprodukowana w 2011 roku, może więc twórcy strony zdążyli już zrezygnować z tej całej zabawy w kody?
Druga etykietka to ostrzeżenie przed ryzykiem zakrztuszenia się małymi elementami zabawki i informacja (tak, powtórzona), że nadaje się ona dla dzieci od 3 roku życia. Trzecia etykietka zaś to komunikat o tym, o czym już wspominałam, czyli o przyznaniu Anamalzom prestiżowej Australian Interior Design Award.
Sama świnka prezentuje się skromnie. Baryłkowate ciało, szeroka, zwężająca się w stronę ryjka głowa i dwa duże, okrąglutkie nozdrza. Figurka jest dosyć ciężka, ale nie bardziej niż można by się spodziewać po czymś, co zostało wykonane z drewna.
Pod spodem, na brzuchu świnki znajduje się logo Anamalz, na podeszwie jednej z jej nóżek widnieje coś w rodzaju numeru seryjnego. Spód figurki jest wykonany z równie dużą starannością co jej wierzch.
Na głowie świnki zostały namalowane oczy, zmarszczki ryjka oraz subtelny, ale niewątpliwie sympatyczny i budzący pozytywne emocje uśmiech.
Uszka, bardzo ładnie wycięte i symetryczne, przytwierdzono do główki za pomocą blokujących je kołeczków. Wygląda na to, że nie został tu użyty klej. Materiał, z którego zrobiono uszka, przypomina w dotyku bardzo cienki, delikatny zamsz. Wydawać by się mogło, że jest to substancja zbyt wrażliwa na uszkodzenia, która urwie się lub zagnie przy silniejszym pociągnięciu tudzież naciśnięciu, ale nic z tych rzeczy. Mimo dość intensywnego tarmoszenia różowych uszek, przyginania ich i ściskania wraz z całością głowy, a także nieśmiałych prób wyciągnięcia ich z dziurek, w których tkwią, pozostały one całkowicie nienaruszone.
Zakończony eleganckim supełkiem ogonek został przytwierdzony w taki sam sposób co uszka. On również nie poddaje się próbom wyrwania go z wyznaczonego mu przez twórców miejsca.
Głowa świnki jest obrotowa, ale w moim modelu znacznie łatwiej obrócić ją w lewą niż w prawą stronę. Używając odrobiny siły można ją też unieść nieco w górę, opuścić w dół albo udawać, że zwierzątko rozgląda się na boki, jednak po wypuszczeniu zabawki z rąk, jej główka od razu wraca na miejsce w przeciwieństwie do sytuacji, w której się ją skręci.
Najbardziej rewelacyjną cechą wszystkich Anamalzów są ich ruchome kończyny. Owinięte materiałem imitującym sznurek walce podatnego na zginanie tworzywa sprawiają, że świnkę możemy w dowolny sposób animować.
Ich umocowanie w drewnianych elementach jest wysoce estetyczne i dopiero intensywne wyginanie w jakimś kierunku ujawnia niewielkie prześwity. Nie podlegają wyrywaniu, trzeba by dużych starań i bardzo dobrych (złych…) chęci, żeby pozbawić świnkę którejś z nóżek.
Wygięte w jakiś sposób, nóżki zachowują swój kształt, nie powracają do ściśle określonego kształtu wyjściowego ani nie próbują tego robić. Możemy więc położyć naszą świnkę spać na noc, a rankiem zastaniemy ją w takiej pozie, w jakiej ją pozostawiliśmy.
Poszczególne Anamalzy zachowują pomiędzy sobą pewne proporcje, lecz nie są one wierne naturze. Świnka będzie więc nieco masywniejsza od strusia emu, mniejsza od brontozaura, ale brontozaur nie będzie sto razy większy od świnki.
Drewno, z którego jest wykonana zabawka, jest dość wytrzymałe, ale ciskając świnką w kąt pokoju albo testując na niej śrubokręt możemy ją uszkodzić, także lepiej nie prezentować jej komuś, kto będzie próbował z niej zrobić karkówkę. Przy normalnym użytkowaniu raczej nie powinno się jej nic stać. Powracając jeszcze na moment do sznureczków – są one białe, dlatego jeśli ktoś wybabrze je w czekoladzie albo wyleje na nie syrop malinowy to już się ich nie dopierze.
Zalety świnki zdecydowanie przeważają nad jej wadami. Przede wszystkim jest piękna i bije na głowę całe rzesze innych drewnianych zabawek. Doskonale nadaje się na zabawkę dokieszeniową, bo nie ma co od niej odpaść, a ona sama jest na tyle duża, że trudno ją zgubić. Jakość jej wykonania jest wysoka, cena przystępna. Nic dziwnego, że postanowiłam przyznać jej tytuł Ithlini poleca!
Nazwa: Świnka Anamalz
Producent: Anamalz
Wiek: 3+
Cena: Około 20zł
Opakowanie: Brak
Dominujący materiał: Drewno
Baterie: Nie
Efekty dźwiękowe: Nie
Efekty świetlne: Nie
Zalety:
+ przystępna cena
+ wysoka jakość
+ zabawka dokieszeniowa
+ bezpieczne materiały, kleje i farby
+ ekologiczne drewno
+ kontrolowana produkcja
+ odpowiedzialność producentów za środowisko
+ 1% ceny przekazywany na działalność charytatywną
+ cieszący oko wygląd, wyróżniający się na tle innych zabawek drewnianych
+ duża trwałość
+ wyginane nóżki i obrotowa głowa
Wady:
– sznureczki mogą ulec trudnym do usunięcia zabrudzeniom
– zabawkę niełatwo dostać w Polsce, choć nie jest to niemożliwe
Pedagogiczne plusy:
+ rozwój motoryki małej
+ rozwój wyobraźni
+ rozwój empatii
+ rozwój inteligencji przyrodniczej
+ pretekst do rozmowy o ekologii i dobroczynności
Pedagogiczne minusy:
– brak
Ocena końcowa: 10/10
~ Ithlini